„Pierworodna”, II tom serii „Piętno Krwawej Hrabiny” czyli miłość, tajemnice i nagłe zwroty akcji w fascynującej kontynuacji “Potomków”.


PierworodnaNagle, w jednej chwili, powraca cała przeszłość. Audra odzyskuje wymazane na jej własne życzenie wspomnienia. Wreszcie wie, dlaczego pozbyła się przeszłości – by uratować córeczkę. Wie też, że Dziedzice nie pozwolą jej żyć…

Musi więc znaleźć i pokonać swojego śmiertelnego wroga Historyka – to jedyna szansa, by położyć kres trwającej od wieków wojnie między Potomkami a Dziedzicami, raz na zawsze.

Zegar tyka, a sprawy się komplikują, ponieważ Audra musi działać poza prawem. Jednocześnie zmaga się z rosnącą potęgą swojej mocy i jej bolesnymi skutkami. Z pomocą mnicha heretyka, sprawdzonych przyjaciół i hakerki szuka sposobu, aby pokonać Dziedziców i uratować pozostałych Potomków.

Ostateczna konfrontacja będzie śmiertelnie niebezpiecznym sprawdzianem mocy Audry.

Czy Audra okaże się wystarczająco silna?

Tosca Lee to ceniona przez krytyków autorka książek opartych na motywach biblijnych – “Diabeł. Autobiografia”, “Havah: historia Ewy”. “Judasz”, “Królowa Saby”.
Lee urodziła się 1 grudnia 1969 roku w Roanoke, w Wirginii jako córka Sanga Moon Lee i Laury Moncrief. Jej ojciec − z pochodzenia Koreańczyk, ceniony wykładowca zarządzania w biznesie − marzył o karierze tenora operowego i nazwał córkę na cześć ulubionej opery Pucciniego. Tosca Lee, niegdyś pierwsza wicemiss Stanów Zjednoczonych, ukończyła Smith College w Massachusetts. Studiowała także ekonomię międzynarodową na uniwersytecie w Oxfordzie.

Tosca Lee
Pierworodna
Przekład: Anna Bereta-Jankowska
seria „Piętno Krwawej Hrabiny” tom 2
Wydawnictwo IUVI
Premiera: 26 kwietnia 2017
 
Magazyn Dobre Książki objął publikację patronatem medialnym
 

Pierworodna


Węgierska hrabina Elżbieta Batory z linii Ecsed (1560–1614) była najsłynniejszą w historii seryjną zabójczynią. Dokładna liczba jej ofiar nie jest znana, ale jeden ze świadków na jej procesie wyjawił, iż – jak hrabina udokumentowała we własnym pamiętniku – było ich w sumie sześćset pięćdziesiąt.
Jej wspólników spalono na stosie, ale samą Batory oszczędzono. W ramach kary zamurowano ją żywcem w celi na zamku w Czachticach (Słowacja), gdzie spędziła ostatnie cztery lata życia.
Elżbieta Batory była doskonale wykształcona, a jej bogactwo przewyższało majątek korony. Była troskliwą, kochającą matką. Jej życie prywatne i domniemane grzechy pozostają osnute tajemnicą. Historia nazywa ją potworem. Inni widzą w niej ofiarę napędzanego chciwością spisku.
W legendach występuje jako Krwawa Hrabina.

WCZEŚNIEJ

Sześć tygodni temu przebudziłam się w chatce ukrytej w lasach na północy Maine, pozbawiona jakichkolwiek wspomnień z dwóch poprzednich lat; z wcześniejszych etapów życia również nie pozostało mi w pamięci nic konkretnego. Nie znałam swojej prawdziwej tożsamości, a imiona i twarze ludzi, których kochałam, zniknęły bezpowrotnie. Wszystko to odebrano mi na moje własne życzenie podczas zabiegu, któremu poddałam się, by chronić wielkiej wagi tajemnicę. Bo w moim wypadku wiedza jest niebezpieczna. A pamięć – śmiercionośna.
Wystarczył miesiąc, by mnie odnaleźli.
Nazywam się Audra Ellison, mam dwadzieścia jeden lat. Od dwóch tygodni jestem ścigana, uciekam przez Europę Środkową, ukrywając się w jej podziemiu. Składam w całość elementy przeszłości, którą wymazałam. Nie wiem, komu ufać.
Jestem w prostej linii potomkinią Krwawej Hrabiny, Elżbiety Batory, najstraszliwszej seryjnej zabójczyni wszech czasów, i polują na mnie członkowie pradawnej organizacji o nazwie Dziedzice Pokrzywdzonych, którzy poprzysięgli wymordować potomków szlachcianki. Od czterystu lat systematycznie eliminują nasz ród, mszcząc się za okrucieństwa, których hrabina podobno dopuściła się na ich przodkach z klasy chłopskiej. Nie należą już do nizin społeczeństwa – dziś członkowie stowarzyszenia sprawują nawet najwyższe urzędy państwowe w Europie, wywierając wpływ na losy całego świata.
Jednak Potomkowie – zwani też Utód – nie pozostają bezbronni. Mamy dar, dziedziczony w żeńskiej linii. Potrafi my p r z e k o n y w a ć ludzi bez użycia słów. Umiemy sprawiać wrażenie, iż posiadamy cechy, które obserwator chce w nas dostrzec. Jesteśmy nadzwyczaj charyzmatyczni. Wyróżniamy się w tłumie. To wspaniałe, jeśli ktoś pragnie zostać gwiazdą rocka…
Ale koszmarne, kiedy chce pozostać niezauważony.
Wyczuwamy się nawzajem. Karmimy się adrenaliną i musimy ją często spalać – to nietrudne, kiedy codziennością jest walka o życie. Większość z nas nie dożywa trzydziestki; w tym wieku nasze talenty zaczynają zanikać, co zdecydowanie ułatwia zadanie Łowcom.
Łowcy to zabójcy w szeregach niższych rangą Dziedziców; każdemu powierza się konkretny cel spośród Potomków i każdy posiada wyjątkowe moce. W chwili wykonywania wyroku na Utód wydzierają dane z jego pamięci, uzyskując dostęp do wszystkiego, co wiedział – lokalizacji kryjówek, kontaktów, tożsamości innych członków rodu – zupełnie jakby rozpruli pełen skarbów sejf.
Każdy, kogo odkryję, grzebiąc w przeszłości, znajdzie się w niebezpieczeństwie w razie mojej śmierci. Jednak aby przeżyć, potrzebuję odzyskać to, czego się pozbyłam.
Dwanaście dni temu uciekłam do Chorwacji z pomocą Luki, który z mojego Łowcy stał się mym kochankiem. Podziemie Potomków ma swoje skupiska zwane dworami, porozrzucane po całym świecie, ale nigdzie w takim natężeniu jak w granicach dawnych wpływów hrabiny Batory – byłych Austro-Węgier. To tam spotkałam Ivana oraz rodzeństwo – Claudię i jej przybranego brata i obrońcę Piotrka; wszyscy, jak i ja, są Potomkami. Kiedyś łączyła nas przyjaźń, teraz to obcy mi ludzie. Nie wiedzą, kim był Luka. Nie są świadomi, że pomagając mi sfingować moją śmierć, sam wpisał się na listę celów do wyeliminowania. W ich oczach jest zwykłym człowiekiem, nie jednym z nas.
Kilka godzin po moim spotkaniu z Ivanem policja znalazła jego zwłoki. Na trzy kolejne morderstwa, popełnione na mnichach, którzy stali na straży naszej tajemnicy, nie trzeba było długo czekać.
Zeszliśmy do podziemia w Zagrzebiu, gdzie Utód szaleją do świtu, pozbywając się piekielnej adrenaliny w anonimowości masek i poczuciu bezpieczeństwa. Tam właśnie, pod patronatem księcia Zagrzebia Tibora, zawarłam nowe przyjaźnie z Ninem i Anią i odnalazłam azyl pośród takich jak ja – Potomków zdecydowanych wieść intensywne życie na krawędzi śmierci.
Aż pewnej nocy do Zagrzebia przybył Nikola, potężny książę Budapesztu. Podczas prywatnej audiencji zdradziecki przybrany brat mojej sławnej matki zagroził, że pozbawi życia Lukę i pozostałych, jeśli nie przysięgnę zdobyć przedmiotu, który wedle panującego przekonania ja i moja matka chciałyśmy za wszelką cenę odnaleźć – pamiętnika Elżbiety Batory. Dziedzice są przekonani, że dokument zawiera opisy dokonywanych przez nią potworności oraz wyjaśnienie ich źródła… Potomkowie z kolei wierzą, że zapiski stanowią dowód niewinności hrabiny, i dopatrują się w ich ujawnieniu szansy na zakończenie mordów na członkach naszego rodu. Dziennik przedstawia taką wartość, że obie strony są gotowe za niego zabijać.
Tamtej nocy Nino został porwany. Teraz ja jestem poszukiwana w związku z jego zabójstwem. Ania zniknęła dzień później.
Wraz z grupą najbliższych sprzymierzeńców udało mi się uciec do Wiednia, gdzie z pomocą Potomkini i hakerki o ksywie Błazen namierzyłam anonimowy sejf – zabezpieczenie, które zostawiłam sobie w poprzednim życiu, na wypadek gdyby coś nie wypaliło. Skrytka zawierała mój pamiętnik, niekompletny wykres genealogii Dziedziców i ścieżek, którymi pięli się do władzy, moje zdjęcie z okresu niemowlęctwa, list od matki, dziwny zestaw notatek…
I ślubną obrączkę.
Moją własną. Od Luki.
Odłączywszy się od towarzyszy, przedostaliśmy się z Luką do Bratysławy, gdzie mój ukochany wpadł w ręce Dziedziców Pokrzywdzonych. Ich przywódczyni – postać znana jako Historyk, która, jak się przekonałam, zawarła pakt z Nikolą – dała mi pięć dni na odnalezienie pamiętnika. Nagrodą będzie życie Luki, karą za niepowodzenie – jego śmierć.
Przy wsparciu Rolana, mnicha heretyka, którego sekta pokolenia temu dokonała infiltracji szeregów Dziedziców, dowiedziałam się, kim naprawdę jestem – potomkinią pierworodnej córki Elżbiety Batory, Anasztázii. Jestem ogniwem w linii Potomków wymordowanej niemal do całkowitego wygaśnięcia, którą tacy jak Rolan poprzysięgli chronić choćby za cenę własnego życia.
Kierując się zagadkowymi notatkami matki, dotarłam do Chorwacji, do klasztoru na wysepce w zatoce Punat otoczonej wyspą Krk, gdzie zamiast pamiętnika odnalazłam pilnie strzeżoną komnatę zawierającą zbiór pogrążających Dziedziców informacji… a także coś o wiele bardziej szokującego. Coś, za co oddałabym życie. Tajemnicę tak potężną, że ukryłam ją przed sobą samą.
Sądziłam, że wymazałam sobie pamięć, by ocalić przyjaciół. Zakładałam, że uczyniłam to, by chronić Lukę.
Byłam w błędzie.
Wszystko zrobiłam dla niej.

1

Są chwile, które potrafią cię jednocześnie zmiażdżyć i odbudować. Wysysają z ciebie wszystko, całe dotychczasowe życie – i całą resztę, która dopiero ma nastąpić – zderzają się w tobie, wyciskając ci z płuc powietrze, nie pozwalając zaczerpnąć oddechu.
Stoję pośrodku zalanego słońcem dziedzińca klasztoru i obserwuję zbliżającą się zakonnicę. Nie wierzę własnym oczom, ale tak, to ona. Clare. Kobieta, która opiekowała się mną po zabiegu usunięcia pamięci, podczas rekonwalescencji w północnych lasach Maine. Po raz pierwszy widzę ją w habicie. Nie wiedziałam, że jest mniszką.
To jednak nie ona, lecz wtulone w jej ramiona dziecko wstrząsa całym moim światem. Oczy barwy burzowego nieba. Oczy Luki. Poznałabym je wszędzie.
Wiem, że dziecko jest moje.
Moje i Luki.
Kilka faktów błyskawicznie łączy mi się w głowie jak ząbki zasuwanego zamka: Starodawne cyfry głagolicy wytatuowane ultrafioletowym atramentem wzdłuż mojego kręgosłupa: 924615. Dwudziesty czwarty września. Data z naszego aktu ślubu. Piętnasty czerwca, niemal dziewięć miesięcy później. – Luka, nagle pobladły, kiedy nocą odkryliśmy symbole, które potem wykorzystałam w Wiedniu do otwarcia sejfu.
– Audro – odzywa się Clare. Nigdy dotąd nie zwracała się do mnie moim prawdziwym imieniem. – To Eva. Twoja córka.
Cała drżę.
Podaje mi dziewczynkę. Ostrożnie biorę dziecko na ręce. Patrzę w drobną twarzyczkę – maleńki nosek, puszek rzęs. Jest prześliczna.
– Zostawiłaś ją w oknie życia w rzymskim szpitalu, monitorowanym przez nasz zakon ze względu na niemowlęta Potomków takich jak ty, którzy nie decydują się na ryzyko zatrzymania przy sobie dzieci. Nie chcą nawet znać miejsca ich pobytu, aby Łowca, który może zebrać żniwo z ich pamięci, nie dowiedział się o kryjówce potomstwa.
Mówi z akcentem. Chorwackim. Ukrywała go przede mną, kiedy mieszkałyśmy razem w Maine.
– W oknie życia? – wykrztuszam, bezwiednie wiodąc wzrokiem za trojgiem innych pozostających pod jej opieką dzieci, które radośnie bawią się w berka między kolumnami.
– Tak. Jest takie miejsce w bocznej ścianie szpitala, gdzie rodzice mogą pozostawić niechciane noworodki, a w wypadku Potomków – niemowlęta, których matki nie są w stanie zapewnić im opieki. Utód powierzali dzieci naszej pieczy od stuleci, wiedząc, że zostaną wychowane w pełnej anonimowości i będą nierozpoznawalne nawet dla innych Potomków, dopóki nie osiągną dojrzałości.
Myli się. Fala hiperświadomości, która zalewała mnie podczas spotkań z innymi Potomkami, jest niczym w porównaniu z mocą, którą przyciąga mnie filigranowe ciałko Evy. Jej grawitacja jest silniejsza od słonecznej. Przyciskam córeczkę do piersi i mam wrażenie, że uzupełniam brakujące puzzle w niekompletnej układance własnego ja. Trzymam w rękach klucz do wszystkiego, co nadaje sens całości. Drodze, którą pokonałam, by ją ukryć. Zabezpieczeniom, które dla siebie zostawiłam. Mojej gotowości na śmierć.
Przytulam ją mocno i wdycham woń jej puszystych włosków. Mój mózg może jej nie pamiętać, ale wystarczy sam jej zapach, by serce omal nie wyrwało mi się z piersi. Spoglądam na jej gładkie policzki, zarys maleńkich usteczek rozchylonych w bezzębnym uśmiechu. Łzy zamazują mi obraz. Nie wiem, dlaczego płaczę – czy nad brakiem wspomnienia zwróconej ku mnie twarzyczki, czy z powodu świadomości, że trzymam w ramionach część Luki. Może jedyną część, jakiej przyjdzie mi jeszcze dotykać. Ciekawe, czy on wie.
Ktoś jeszcze dołączył do nas na dziedzińcu i stanął przy mnie. Brat Daniel. Mnich, który powitał mnie w klasztorze i poświęcił całe przedpołudnie, by zapoznać mnie z zawartością podziemnego archiwum dokumentującego czterysta lat intryg Dziedziców w dążeniu do wszechpotężnej władzy. Strażnik ich prawdziwej historii.
– Teraz rozumiesz – odzywa się cicho.
– Co wyście zrobili? – szepczę.
Przybycie tu było podjętą po omacku próbą ratowania życia Luki przez wymianę na pamiętnik hrabiny. Ale teraz… Jak mogę narażać się na spotkanie z którymkolwiek Łowcą, nie mówiąc już o konfrontacji z samą Historyczką, skoro świadomość istnienia Evy wrosła już mocno w mój umysł?
– Dlaczego ją tu sprowadziliście? – cedzę przez zęby. – Po co mi ją pokazaliście? Dobrze wiecie, o jaką stawkę toczy się gra, więc dlaczego naraziliście ją na takie niebezpieczeństwo?! Wszystko, co zrobiłam. Wszystko, co usunęłam z pamięci! Zaprzepaściliście to!
Eva wybucha płaczem i Clare wyciąga po nią ręce.
– Nie!
Cofam się o kilka kroków od obojga mnichów, rozpaczliwie przyciskając córkę do piersi. Odwracam się do nich plecami, ale wiem, że nie ma przede mną drogi ucieczki. Nie mogę zabrać Evy ze sobą. Nie jestem w stanie skutecznie jej chronić.
– Podejrzewałem, że kiedy ujrzysz pełnię wpływów i dokonań Dziedziców, uznasz sytuację za beznadziejną. – Brat Daniel wzdycha. – Walkę za z góry przegraną.
– To j e s t przegrana walka!
– Nie, musimy ją wygrać! Dla ciebie. Dla niej. Jak sądzisz, co Historyk mógłby jej uczynić – lub, co gorsza, uczynić z jej pomocą? To dziecko Łowcy i jednej z ostatnich, a może w ogóle ostatniej żyjącej potomkini pierworodnej córki Elżbiety Batory. Wykorzysta ją jako broń! Żaden podziemny dwór nie udzieli jej schronienia, gdy prawda o jej pochodzeniu wyjdzie na jaw. Uznają ją za odszczepieńca.
– Nie waż się mówić o mojej córce „odszczepieniec” – syczę wściekle, kołysząc Evę w ramionach, by ją uspokoić.
– Teraz znasz prawdziwą stawkę. Wiesz, co należy zrobić. Połóż kres tej wojnie, Audro. W przeciwnym razie twoja córka nigdy nie zazna spokoju i będzie skazana na życie w ukryciu i odosobnieniu. Bez wsparcia pobratymców. Chcesz, żeby dorastała za murem, na odludziu? Mieszkała na wyspie, jak Ivan? Widziałaś, co Dziedzice są zdolni uczynić naszym braciom! Nie możemy cię dłużej chronić. A ty pewnie nie pożyjesz wystarczająco długo, by ochronić ją.
Ostatnie słowa wysysają mi resztki powietrza z płuc. Nie przeraża mnie perspektywa śmierci; jej cień wisiał nade mną od narodzin, z każdym dniem zyskując na wyrazistości. Nie, to myśl, że nie zdołam zapewnić córce bezpieczeństwa, nauczyć, kim jest i jak walczyć o przetrwanie. Wizja, że zostawiam ją z garstką zapisków matki nieboszczki gdzieś na trasie czołgu o nazwie Dziedzice.
– Wystawiliście ją! – rzucam gniewnie.
Zakonnik wyciąga rękę ku Evie.
– Zabierzemy ją i nawet ty się nie dowiesz, gdzie została ukryta…
– Po moim trupie!
Zaciskam ramiona wokół ciałka dziecka.
– Audro – mówi Clare. – Jeśli zostaniesz uwięziona lub zabita, nigdy nie uda im się jej znaleźć. Nie mogą wydobyć z twojej pamięci wspomnienia, które nie istnieje. A w dniu, w którym to wszystko się skończy… córka do ciebie wróci. Przysięgam ci to.
Wtedy spływa na mnie olśnienie.
Ani przez chwilę nie zamierzali mi jej oddać.
Chcieli mną wstrząsnąć. To z j e j powodu nigdy dotąd nie zapuściłam się do podziemnego skarbca danych, zachowując to rozwiązanie na nieunikniony dzień, w którym zrodzi się potrzeba, bym otoczyła córkę ochroną.
Choć racjonalna część mojego umysłu wie, że zabranie jej ze sobą równałoby się wydaniu na nią wyroku śmierci, czuję się brutalnie zdradzona – głównie przez siebie samą. Trzymam Evę w ramionach… jak mam ją znowu oddać?
– Proszę. Po prostu… pozwólcie mi trochę z nią pobyć.
Bez trudu mogłabym sprawić, żeby mi ją zostawili. Mogłabym ich p r z e k o n a ć, żeby dali mi godzinę, bym nacieszyła się dzieckiem, choć to i tak byłoby stanowczo za krótko.

 
Wesprzyj nas