“Sekrety roślin” to przechadzka po świecie pełnym roślin, liści i gałęzi. Fascynujące sekrety wszystkiego, co zielone.


Sekrety roślinNa powierzchni Ziemi i do głębokości pół metra pod powierzchnią wody żyje od 350 tysięcy do 400 tysięcy gatunków grzybów, porostów, glonów i innych roślin. Ich sekrety są zadziwiające.

Irys, na przykład, potrafi przestraszyć nawet… bizona. Zazdrosny koper włoski nie lubi sąsiedztwa innych gatunków – gdy tylko wyczuje intruza, wypuszcza substancje, które spowolnią jego rozwój. Kwiaty wydzwaniają godziny. Rośliny mówią, słuchają i wcale nie są unieruchomione w swoim podłożu. Porozumiewają się, wydając sygnały dźwiękowe pod ziemią, podobnie jak delfiny w morzu. Gdy do nich mówimy, rosną szybciej. I lubią dalekie podróże. Widliczka, zwana różą jerychońską, wprawiana w ruch podmuchem wiatru toczy się dziesiątki kilometrów, zanim zapuści korzenie.

Anne-France Dautheville, która zainteresowała się światem roślin, pielęgnując własny ogród, zebrała w tej książce ponad 200 faktów z życia flory. Zaskakujących, zabawnych, a czasem przyprawiających nawet o dreszcze. Kto by podejrzewał, że listki, płatki, nasiona i korzonki kryją aż tyle tajemnic?

Anne-France Dautheville – francuska dziennikarka i pisarka, znana jako pierwsza kobieta na świecie, która w latach 70. XX w. objechała samotnie świat na motocyklu. Pasjonuje się sztuką ogrodniczą, a owocem tego hobby jest książka „Sekrety roślin”.

Anne-France Dautheville
Sekrety roślin
Przekład: Andrzej Stańczyk
Wydawnictwo Literackie
Premiera: 16 marca 2017
 

Sekrety roślin

Zamiast wstępu

Świat roślin mnie fascynuje. Odkryłam go, uprawiając ogródek. Uznałam, że za tymi kształtami, kolorami, zapachami kryje się z pewnością jakaś logika. Czytałam więc. Pochłonęłam setki, tysiące stron, artykułów i rozmaitych książek, bez ładu i składu, na dziko, swobodnie. Kiedy pewne czasopismo powierzyło mi stałą rubrykę ogrodniczą, podjęłam opowieść o życiu tych istot, które nie mają mózgu, ale potrafią wymyślać niezrównane strategie przetrwania. I zaczęłam czytać jeszcze więcej.

Wciąż nie stałam się jeszcze ani botanikiem, ani naukowcem. Moje wykształcenie to odciski na dłoniach i ciekawość. Rośliny doprowadziły mnie do mitologii i fizyki kwantowej, do relacji z podróży i zawiłych traktatów. Krótko mówiąc, rośliny stawiają mi różne pytania, a ja szukam w nauce zrozumiałych odpowiedzi i przedstawiam je jak piękną opowieść, wciąż na nowo.Na kartach tej książki pozna Czytelnik kilkoro z tych niezwykłych odkrywców, którzy obalają zastany porządek, odkryje kwiaty zdolne zmienić kolor dla zwabienia zapylaczy, a także kosaćca, który odpędza bizony. Będzie pełen podziwu dla koniczyny, gdy się dowie, jak zakopuje swoje nasiona. A już odrodzenie melona kanadyjskiego wprawi go w zachwyt!

Takich anegdot mam w pamięci mnóstwo. Zawsze będą prawdziwe, choć może zmienią się kiedyś liczby czy nazwiska, a niektóre zachowania znajdą inne wyjaśnienie, gdyż badania nigdy nie ustaną.

Niezmienne pozostanie szczęście – zapachy, kolory, smaki. Ta niewielka książeczka zapuszcza się w świat kwiatów, liści i gałęzi dla zabawy, a także by się czegoś dowiedzieć, by pomarzyć…

Anne-France Dautheville

Kwiaty wybijające godziny

Karol Linneusz (1707– 1778), wielki szwedzki botanik, zauważył uporządkowany charakter kwiatów – otwierają się i zamykają zawsze o tej samej godzinie, każdy według swojego rytmu. Oto kilka przykładów:

Otwieranie
2.00: wilec purpurowy
5.00: jaskier
7.00: nenufar
8.00: jastrzębiec, kosmaczek i mak
9.00: nagietek
12.00: męczennica
13.00: goździk
18.00: wiesiołek
19.00: dziwaczek i Pelargonium triste

Zamykanie
16.00: powój
17.00: nenufar
19.00: mak

Rośliny są jednak żywymi istotami, a życie nigdy nie jest proste. Wystarczy kilka chmur, by zegar się rozregulował…

Ale uwaga, Linneusz stworzył swój zegar w kraju nordyckim. We Francji godziny nasłonecznienia są nieco inne. W czerwcu 2001 roku Jean-Paul Collaert w czasopiśmie „Jardins de France” opublikował zegar kwiatowy dla Francji.

Otwieranie
3.00: powój i kozibród
4.00: cykoria i dzika róża
5.00: mniszek
7.00: grążel żółty i nenufar
8.00: kurzyślad
9.00: nagietek i pozłotka kalifornijska
11.00: tygrysówka pawia
13.00: goździk
14.00: lilia
17.00: dziwaczek
18.00: Pelargonium triste
19.00: wiesiołek
20.00: kwiat pomarańczy
21.00: nawłoć
22.00: wilec czerwony

Zamykanie
10.00: wilec purpurowy
12.00: kozibród
13.00: mniszek
19.00: liliowiec
21.00: dziwaczek

Groszek wizjoner

Działo się to na jednej z tych rajskich plaż, które sprawiają, że Brazylia przypomina czasami krainę marzeń. Grupa dziewcząt zaczęła przeraźliwie krzyczeć, gdy ich oczom ukazał się modligroszek. Nie, to nie zwierz ani kosmita poruszający się dzięki energii słonecznej, ale pnącze o bladoróżowych kwiatkach, które zmieniają się w cudowne nasiona – okrągłe, czerwone, z wyrazistą czarną plamką. Jeśli nawleczesz je na sznurek, staną się naszyjnikiem, jeśli włożysz je do zupy twojego wroga, dasz zarobić zakładowi pogrzebowemu.
Pobożne dusze robią z nich różańce, stąd jego ludowa nazwa ojczenaszek, po łacinie Abrus precatorius. Może ma to jakiś związek z tajemniczymi siłami, które rządzą tym światem. W XIX wieku profesor Novák, botanik z Karlovych Varów w zachodnich Czechach, odnalazł w modligroszku sojusznika w walce z niepewnością, która nas gnębi. Abrus precatorius odczytuje przyszłość naszej planety i komunikuje nam ją ruchem. W 1888 roku Novák przedstawił swoje prace podczas wiedeńskiej wystawy jubileuszowej. W artykule z trzydziestego sierpnia nader brytyjska „St. James’s Gazette” donosiła:
„Modligroszek [określany w tekście jako Abrus peregrinus] został poddany trzydziestu dwóm tysiącom obserwacji na przestrzeni trzech lat. Bez żadnych wątpliwości roślina ta ruchem swoich łodyg i położeniem kwiatów z czterdziestoośmiogodzinnym wyprzedzeniem pokazuje, jaka będzie pogoda”.
Pod wrażeniem tego odkrycia przyszły król Anglii Edward VII podarował Novákowi szklarnię w królewskich ogrodach w Kew. Botanik kontynuował tam badania. Na podstawie obserwacji drgania liści, zmiany koloru itp. przewidział rok później wybuch metanu w jednej z fabryk w Staffordshire. Ostrzegł przed wieloma trzęsieniami ziemi, podając miejsca i daty, nie mówiąc już o wspomnianym prognozowaniu pogody. Udowodnił, że rośliny z gatunku Abrus z Indii są bardziej precyzyjne niż te z Kuby. Wobec zwykłego jasnowidza uczeni nie posunęliby się do tak zajadłych ataków jak w przypadku Nováka – straszliwie zmieszali go z błotem.
Czeski profesor wyjątkowo ich irytował, ponieważ wszedł na zarezerwowany dla nich teren naukowego rozumowania. Według niego roślina reagowała na ziemskie pole magnetyczne, które zmienia się w zależności od mających nastąpić naturalnych zjawisk. Próbowano wykorzystać jego teorię, by dowieść, że się myli. W tym celu należało jednak obserwować modligroszek niezwykle uważnie, z olbrzymią dokładnością, a nie wszyscy byli do tego zdolni. W 1919 roku profesor Novák przewidział potężne trzęsienie ziemi w Ameryce Środkowej, w jej wschodniej części. Siódmego stycznia 1920 roku wstrząsy tektoniczne dokonały spustoszeń w regionie Veracruz.

Bomba i życie

Hiroszima już nie spała, gdy 6 sierpnia 1945 roku o ósmej piętnaście rano piekło runęło na miasto.
Wybuchła bomba atomowa Little Boy, równając z ziemią tysiące domów, zabijając ponad sto tysięcy mężczyzn, kobiet i dzieci. Kilka tygodni później w przerażającym polu ruin, osiemset metrów od miejsca uderzenia, zakwitł oleander.
W odpowiedzi na te straszliwe doświadczenia mieszkańcy Hiroszimy nad rzeką Otagawa urządzili Park Pokoju – ogród pełen światła i ptaków, do którego przeniesiono drzewa ocalałe po wybuchu.
Miłorząb wypuścił pąki rok później.
Wierzba płacząca, którą podmuch wyrwał razem z korzeniami, wróciła na swoje miejsce, zassana przez wywołaną wybuchem próżnię.
Chińska sosna parasolowata miała spalony pień. Wytworzyła nową korę, która okryła sczerniałe, opalone płomieniami drzewo. Takim sposobem zaczęła życie na nowo w chwili, gdy miało się ono zakończyć.
W Parku Pokoju rosną pięćdziesiąt dwa bohaterskie drzewa – palmy, lipy, drzewka cytrynowe, jałowce i inne. Japończycy zawieszają na ich gałęziach karteczki – modlitwy albo wiersze powierzane tym cichym i nieruchomym stworzeniom, które potrafiły pokonać śmierć.

O pochodzeniu człowieka

To było tak dawno temu, że w naszej pamięci zatarła się już rachuba wieków i tysiącleci. W tej odległej epoce żyła sobie pewna roślina, wielka, okrągła, z krótkimi nóżkami. Nazywała się mandragora. Pewnego dnia tchnienie z Wysokości zstąpiło na nią, wyrwała z ziemi korzenie i zamieniła się w człowieka. Dziś mandragora znów jest tylko rośliną, a ludzie nauczyli się jej wystrzegać, ponieważ ma ona moc zatrzymywania oddechu temu, kto ją nieopatrznie schrupie. Gdy zatem mówimy komuś: „Zatruwasz mi życie”, podkreślamy tylko, jak niebezpieczna jest ludzka natura.

Moja babcia powiada…

W kościele podczas mszy podłóż niepostrzeżenie pod jedną z ławek kwiat heliotropu i ząb wilka, zawinięte w liść wawrzynu. Po mszy z kościoła wyjdą wszyscy prócz niewiernej żony. Gdy tłum już się jej dobrze przyjrzy, wystarczy wyciągnąć zawiniątko, by mogła wrócić do domu i zaproponować mężowi jedno z trzech usprawiedliwień spóźnienia:
a. Zasnęła.
b. Była w ekstazie po wzniosłym kazaniu proboszcza.
c. Strasznie ją rwały haluksy i nie mogła się ruszyć.

Moc z orlika

Ten urokliwy kwiatek rośnie dziko na górskich zboczach, możemy go też uprawiać w naszych ogrodach. W starożytnym Rzymie był wprost uwielbiany przez prostytutki, które rozgryzały jego nasiona, po czym ich temperament stawał się wulkaniczny. Z ostrożności westalkom nie pozwalano nawet się zbliżyć do tego „niemoralnego” kwiatka.
Orlik jest prawdziwą trucizną (zawiera kwas pruski) i radzimy unikać stosowania go na przebudzenie z rana, gdy zaspaliśmy. Mógłby rozprawić się z nami raz, a dobrze.

 
Wesprzyj nas