Poetycka i mądra opowieść o przyjaźni i rozstaniu. Historia, która daje wiarę w sens życia, nawet wtedy, gdy świat nie chce nas usłyszeć.


Morze ciche Urodziłem się za wcześnie. Zbyt wcześnie rano. Lepiej urodzić się wieczorem, wtedy się i słyszy, i umie mówić.

Rano rodzi się głuchym i nie umie się mówić, w południe tylko się słyszy, a jak się rodzi wieczorem, umie się wszystko.

Emilio jest głuchy i mówi z trudem. Na szczęście jest Javier, sąsiad. Rozumie Emilia bez słów i tłumaczy mu, jak „usłyszeć” szum morza.

Jeroen Van Haele jest obecnie dyrektorem znanej belgijskiej firmy produkcyjnej realizującej programy telewizyjne. Po „Morzu cichym” opublikował w 2006 roku „Ook als je me niet ziet”, ilustrowaną książkę o szczęściu.

Sabien Clement studiowała ilustrację i projektowanie graficzne w Antwerpii. Zilustrowała wiele książek dla dzieci i młodzieży. Jej prace były wielokrotnie nagradzane. W 2008 r. otrzymała prestiżową belgijską nagrodę Gouden Uil dla oryginalnego holenderskiego dzieła literackiego w kategorii literatury młodzieżowej, a rok później flamandzką nagrodę Boekenpauw dla najlepszego ilustratora dla dzieci i młodzieży.

Jeroen Van Haele
Morze ciche
wydanie 2
Przekład: Jadwiga Jędryas
Ilustrator: Sabien Clement
Wydawnictwo Nasza Księgarnia
Premiera: 8 lutego 2017

Morze ciche


Od tej pory Javier Vasquez codziennie nas odwiedzał.
Od czasu do czasu zamykał swój sklep spożywczy i wpadał do nas, by zobaczyć, w czym może pomóc: przynieść drewna z piwnicy, zrobić jakieś zakupy. Z początku miałem nadzieję, że mama się w nim zakocha. Ale chociaż mama ceniła towarzystwo Javiera, to dopóki wiedziała, że stary żyje, nie przyszłoby jej do głowy, żeby zaczynać coś z innym mężczyzną.
Javier to był gość, rozśmieszał mnie. Był też jedną z niewielu osób, której nie przeszkadzało to, że nie umiem nic powiedzieć.

Potrafiliśmy siedzieć razem w ciszy i coś oglądać.
Potem Javier wstawał i obejmował mnie ramieniem, podczas gdy jego druga ręka nurkowała w jednym ze szklanych słoi, ustawionych na ladzie w jego sklepie spożywczym.
Mama twierdziła, że dostaję od niego za dużo słodyczy, ale Javier zawsze mówił, że zbyt wiele słodkiego nas omija. Mama nie mogła powstrzymać się od śmiechu. Sklep spożywczy Javiera cudownie pachniał herbatą, proszkiem do prania i owocami, i były w nim też paczuszki, z których robiło się budyń.

Morze ciche

Kiedy raz zachorowałem, a mama nie mogła przy mnie zostać, pozwoliła mi pójść do Javiera. Był wczesny zimowy piątek rano i panował ziąb, ale w kuchni Javiera zawsze palił się ogień. W piątek robił budyń: krem kataloński! Najpierw wlewał do garnka świeże mleko, śmietanę, wrzucał laskę cynamonu i skórkę cytryny. Gdy masa zaczynała wrzeć, szybciutko wyjmował z niej skórkę cytryny i cynamon i wlewał ją do utrzepanych w innym garnku żółtek z cukrem. Nie mijała nawet minuta, a mleko żółkło i gęstniało.
Javier potrafił czarować: jeśli chciałem lejący się, rzadki krem, był on właśnie lejący i rzadki. Jeśli wolałem gęstą, zwartą papkę, robił mi ją gęstą i zawiesistą. Obok garnka stała szklana miska, do której Javier wrzucał rodzynki i ciasteczka. Wlewał krem do miski, ale zostawiał trochę w garnku. I mówił:
– Emilio, garnek pyta, czy chcesz go wylizać.

Morze ciche

Czasem wydawało mi się, że czegoś szukam, a innym znów razem, że nigdy tego nie znajdę. Działo się to w dni, gdy nie było szkoły. Krążyłem sobie wtedy po wsi albo szedłem usiąść na wysokich skałach.
Przez cały czas zastanawiałem się, dlaczego nie słyszę. Czasem się rozglądałem i myślałem o tym, jaki dźwięk wydaje drzewo, a jaki przemykający szczur. A na plaży starałem się wyłuskać dźwięk z wiatru, tak jak w jajku robi się szpilką maleńki otworek, aby wydmuchać przez niego żółtko i białko. Chciałem znaleźć taką dziurkę w wietrze, który wszystkie dźwięki przynosi do uszu. Javier mi powiedział, że to wiatr wwiewa ludziom do uszu te odgłosy. Ale wiatr był dla mnie zamknięty; może nigdy nie uda mi się znaleźć tego otworka w wietrze.

 
Wesprzyj nas