Rozmowa Andrieja Tarkowskiego z Jerzym Illgiem i Leonardem Neugerem była ostatnim wielkim wywiadem, jakiego udzielił. Opublikowana już po jego śmierci i odebrana jako duchowy testament artysty, doczekała się przekładów na kilkanaście języków.


ZwierciadłoLeonard Neuger, profesor slawistyki Uniwersytetu Sztokholmskiego, i Jerzy Illg, redaktor naczelny wydawnictwa Znak, to szczęściarze, którym udało się przeprowadzić obszerny wywiad z jednym z największych reżyserów świata Andriejem Tarkowskim.

Andriej Tarkowski, wielki mistyk światowego kina, nazwany „duchowym geniuszem ze Wschodu”, w roku 1985 realizował w Sztokholmie swój ostatni – jak miało się okazać – film Ofiarowanie. Był on, podobnie jak wcześniejsze obrazy rosyjskiego reżysera, poetycką parabolą o duchowej sytuacji człowieka i zagrożeniu apokalipsą – przybierającą różne wcielenia i kostiumy. Tworzący kino bardzo osobiste, a zarazem niosące uniwersalne przesłania, autor Andrieja Rublowa i Stalkera był w tym czasie banitą, po decyzji pozostania na Zachodzie pozbawionym obywatelstwa ZSRR.

Chroniony przez sztab współpracowników, był absolutnie niedostępny dla dziennikarzy. Do niezwykłego spotkania Andrieja Tarkowskiego z Jerzym Illgiem i Leonardem Neugerem doszło dzięki temu, że czujący się obco na Zachodzie reżyser chciał porozmawiać z ludźmi, którzy będą mogli go zrozumieć. Niestety, wkrótce świat obiegła wiadomość o chorobie Tarkowskiego, który w rok później zmarł w Paryżu na raka żołądka.

Andriej Tarkowski (1932-1986) – jeden z największych reżyserów XX stulecia, wielokrotnie nagradzany w Cannes i Wenecji. Wymieniany wśród największych twórców europejskiego kina, doceniany przez wybitnych reżyserów: Ingmara Bergmana, Federico Felliniego, Larsa von Triera, Krzysztofa Kieślowskiego.
Przez większą część życia Tarkowski tworzył w ZSRR. Tam debiutował na wielkim ekranie “Dzieciństwem Iwana” (1962), opowiadającym o tragizmie wojny z perspektywy dotkniętego nią chłopca. Obraz został nagrodzony weneckim Złotym Lwem i bardzo pozytywnymi recenzjami na całym świecie.
Od następnego filmu, “Andrieja Rublowa” (1969), zaczęły się kłopoty reżysera z cenzurą (z powodu częstych odniesień do religii i wolności człowieka), nie opuszczające go także przy ekranizacji powieści Stanisława Lema “Solaris” (1972). Reżyser musiał kamuflować liczne treści w autobiograficznym “Zwierciadle” (1975), zaś budżet ostatniego filmu wyprodukowanego w ZSRR, “Stalkera” (1979), został dramatycznie obniżony, a szerokie drogi dystrybucji pozamykane.
Pierwszym filmem zrealizowanym na emigracji we Włoszech była “Nostalgia” opowiadająca o podróży poety w głąb historii, sztuki i własnej psychiki. Z Włoch reżyser udał się do Szwecji, gdzie podczas pracy nad “Ofiarowaniem” zdecydował się na udzielenie wywiadu Jerzemu Illgowi i Leonardowi Neugerowi. Rok później zmarł w Paryżu, a wywiad stał się artystycznym testamentem wielkiego reżysera.

Głęboki przekaz filmów Tarkowskiego oscyluje wokół najważniejszych problemów XX wieku – jednym z ich motywów przewodnich jest zagłada, jaką ludzkość sprowadza na siebie przez utratę wiary w Boga i odrzucenie dziecięcej prostoty na rzecz barbarzyńskiego postępu naukowo-technologicznego i skrajnego egoizmu. Tarkowski nie jest jednak apostołem zagłady – nawołuje do aktywnej walki ze złem, mocnego przeciwstawienia się grzechowi i powrotu do natury człowieka, w gruncie rzeczy pełnej dobra.

Jerzy Illg, Leonard Neuger
Zwierciadło
Wydawnictwo Znak
Premiera: 14 września 2016

Zwierciadło

O filmie

Film zrodził się w rynsztoku, na rynku, jako komercjalna rozrywka. Na jarmarku mogłeś wrzucić w otwór monetę, zajrzeć w dziurkę i tam widziałeś rozbierającą się panienkę. Nic się w tej materii nie zmieniło. W tym sensie uzasadnione są opinie, że kino to nie sztuka. Wielcy reżyserzy starają się nie stracić powodzenia u publiczności. To smutne. Publika pragnie się bawić, chce rozrywki, a reżyserzy chcieliby się podobać. Publika widziała już wszystko – w tym sensie znajdujemy się w punkcie zwrotnym. Na świecie jest najwyżej dziesięciu reżyserów niezależnych od rynku, którzy chcieliby, żeby film był autonomiczny; to nie znaczy, by obywał się bez publiczności – oni pragnęliby innego z nią kontaktu. Robert Bresson na przykład – jego filmy idą przy pustych salach, a on jest geniuszem. A z drugiej strony, wszyscy czytają Fausta, Zbrodnię i karę, Czarodziejską górę, wszyscy znają, podziwiają, zachwycają się. Ale tak naprawdę czytają nieliczni. To mit. W dziesięciomilionowej Moskwie są trzy sale koncertowe, gdzie można posłuchać Bacha. Wielka sztuka, wielkie dzieła nigdy nie odpowiadały gustom publiki. Sztuka nie może być dostępnym dla wszystkich banałem, bo przestałaby być sztuką, przestałaby dostarczać ideałów i wartości duchowych. Dzisiaj większość filmów robiona jest po to, by wyciągać ludziom z kieszeni forsę. Spielberg. (macha ręką).

Dramat kina polega nie na tym, że filmy idą przy pustych salach, ale na tym, że kino w ogóle może istnieć tylko wtedy, kiedy jest „sprzedawalne”. Być może w przyszłości, na tysiąclecie kinematografii, idealnym rozwiązaniem będzie kręcenie elektroencefalogramów. Dla mnie w każdym razie najlepszy film to przejazd pociągu braci Lumiere.

O artyście

(…) okropnie mi się nie podoba moralizowanie artystów na temat tego, co oni powinni, a czego nie powinni robić. W ogóle zajmowanie jakichkolwiek pozycji w sztuce – lewicowych, prawicowych – to wszystko jest takim nonsensem, że, że… w ogóle nie ma żadnego znaczenia. Artysta może uczynić człowieka swoim poplecznikiem w sensie politycznym dopiero potem, kiedy sam już nie żyje, kiedy żyją tylko jego książki czy filmy. I może być tak: „O, widzicie, co on mówił? -to samo, co my mówimy”. A potem, za jakiś rok, wszystko się zmienia i okazuje się, że on mówił zupełnie co innego, mówił to, co w nim zobaczył jakiś drugi czy trzeci facet. Krótko mówiąc, artysta niema prawa – nie to, że nie ma prawa, on nie ma instrumentu, dzięki któremu mógłby znajdować się bliżej potrzeb narodu, aniżeli już się znajduje. On może jedynie wierzyć, że Bóg da mu możność bycia potrzebnym narodowi kiedyś. A czy to się uda, czy to się nie uda – tego teraz nie wie i wiedzieć nie może.

… i o jego powinnościach

Oczywiście uważam, że artysta przede wszystkim wyraża idee, jakie dojrzewają w społeczeństwie, w którym on żyje. Krótko mówiąc – okazuje się jak gdyby medium, wyrazicielem idei, które rodzi sam naród. Cały naród nie może być artystą. Artysta to przecież indywidualność, osobowość; on jest jak gdyby personifikacją narodu, właśnie dzięki temu, że okazuje się głosem narodu, jego wytworem. Przy czym bywa nawet tak, że naród, ludzie i społeczeństwo nie przyjmują tego artysty, wypędzają go czasami, a czasami nie rozumieją i pojmują dopiero po wielu, wielu latach. Ale to wszystko nic nie znaczy, to oznacza tylko jedno: że oni nie znają samych siebie, sami nie znają swoich własnych problemów. I w związku z tym artysta nigdy nie może być kimś, kto przeciwstawia się własnej kulturze, własnemu społeczeństwu, on żadną miarą nie może mu się przeciwstawiać; nawet kiedy wyraża koncepcje zawierające jakieś idee nie do przyjęcia dla współczesnego społeczeństwa, to wcale nie znaczy, że one nie zrodziły się wewnątrz, w łonie tego społeczeństwa. Społeczeństwo nie zdążyło jeszcze sobie uświadomić tych problemów, a artysta z reguły nie uświadamia ich sobie – on je wyraża, on je czuje. Właśnie dlatego je wyraża. Ponieważ jest nie tyle mądrzejszy od swoich czasów, ile wrażliwszy. On często nie rozumie tego, co mówi. On – podobnie jak dziecko powtarza słowa dorosłych – powtarza, nie rozumiejąc, a potem dorośli mówią: „Ach, cóż on powiedział? Słyszeliście? Do kąta! Poszedłwon!”. Albo sprawiają mu lanie. A biją go za to, że powtórzył słowa, które zwykło się mówić w tym domu. On się po prostu wychował w tym środowisku. Krótko mówiąc, pragnę powiedzieć, co następuje: funkcją artysty jest być głosem narodu – nawet nie „być”, nie można „być”, nie można nakazać sobie „być” głosem narodu – po prostu tak jest. Oczywiście istnieje problem: jeśli jesteś głosem narodu, to mów to, czego naród od ciebie żąda. Ale w tym właśnie rzecz, że naród niczego od ciebie nie żąda. Wszystko jedno, czy wydaje ci się, że on oczekuje od ciebie głupstw, czy oczekuje cudów albo tego, żebyś śpiewał mu miłosne piosenki czy zabawiał go – rzecz w tym, że naród niczego od nikogo nie żąda. To artysta zachowuje się w ten sposób, jakby od niego czegoś żądano, oczekiwano. Oczywiście naród oczekuje, ale oczekuje nieświadomie. I właśnie w imię tejże powinności w stosunku do publiczności, do narodu, do swojego czasu, człowiek powinien zawsze pamiętać o tym, że tworzy nie dla siebie. Ale – chociaż tworzy nie dla siebie – powinien mówić tylko o rzeczach, które są mu bliskie. Tutaj może się okazać, że oto bliskie ci rzeczy, jakieś ważne aspekty twojej twórczości okażą się nikomu niepotrzebne. Ale w tym wypadku nie masz prawa… jesteś tutaj bezsilny, możesz co najwyżej czekać sto lat, ażeby się okazało, czy w ogóle byłeś potrzebny swemu narodowi, czy też byłeś niepotrzebny. Nie można, współcześnie nie można tego samemu stwierdzić i w jakiś sposób zmusić się do tego, żeby stać się potrzebnym, zrozumiałym dla współczesnych itd.

O wewnętrznej wolności

Tak więc wszystkie te aspekty, które tutaj wymieniam, są dla mnie oczywiście ważne. Wszystkie ludzkie właściwości są dla mnie niezwykle ważne: godność, wolność… Wolność wewnętrzna – albowiem zdajecie sobie panowie sprawę z tego, że wolność polityczna i wolność duchowa to dwa różne pojęcia. Kiedy mówimy o wolności politycznej, to tak naprawdę wcale nie mamy na myśli wolności – mamy na myśli prawa. Prawo do życia w sposób taki, jaki uważasz za zgodny z własnym sumieniem, jaki uważasz za konieczny. Prawo do służenia społeczności – w takim sensie, w jakim sam pojmujesz to zadanie. Prawo do czucia się wolnym. Prawa. I naturalnie jakieś obowiązki. Prawa powinieneś mieć niezależnie od wszystkiego. Natomiast kiedy mówimy o wolności, mamy na myśli… nie wiem – kto chce być wolny, zawsze jest wolny. Wiemy, że ludzie nawet w więzieniu mogą być wolni. Nigdy nie należy także wolności wiązać z postępem, absolutnie nie można tego robić. Zawsze dopóki istniała ludzka świadomość i ludzka indywidualność, człowiek mógł albo być wolny, albo nie być wolny – w najgłębszym sensie tego słowa. Dlatego kiedy mówimy o wolności, nie powinniśmy mylić kwestii praw i wolności, wewnętrznej, duchowej wolności.

Oni tutaj nie rozumieją niczego z tego, co ja mówię na ten temat. Niedawno występowałem tu na takim spotkaniu i oni potem pisali gazetach: to bardzo dziwne, że Tarkowski mówi o jakiejś duchowości. Oczywiście – dla nich to dziwne, oni po prostu nie mają pojęcia, nie rozumieją, o czym ja mówię. Oni nie pojmują, że ja mówię o duchowości w tym sensie, że człowiek powinien wiedzieć, po co żyje, myśleć o sensie swojego życia. Kto zaczął o tym myśleć, ten został w pewnym sensie oświecony jakimś duchowym światłem, już tego problemu nie zapomni, nie zostawi, już wstąpił na jakąś drogę. Jeżeli natomiast nigdy nie zadał sobie tego pytania, to jest pozbawiony duchowości, żyje pragmatycznie, jak zwierzę. I nigdy niczego nie zrozumie. Oni niczego nie rozumieją. I kiedy pisze o tym dziennikarz -jestem po prostu zaszokowany. On na pewno myśli tak: skoro mowa o duchowości, to chodzi z pewnością o coś w rodzaju cerkiewności, o jakiś nieomal klerykalizm. Dla niego absolutnie nie istnieją problemy duszy ludzkiej czy też jakiegoś moralnego wysiłku, który człowiek powinien podjąć w czasie swego życia.

O końcu cywilizacji

(…) koniec cywilizacji może nastąpić, zanim spadnie pierwsza bomba atomowa. Stanie się to z chwilą, kiedy umrze ostatni człowiek, który wierzy w Boga; bez wiary w nieśmiertelność duszy – to już koniec, śmierć, cywilizacja zwierząt. Oto dlaczego widzę w Rosji więcej elementów duchowego odrodzenia niż tutaj, na wolnym Zachodzie. Chcę powiedzieć tylko jedno: im bardziej bezbożnie człowiek żyje, tym szybciej zmienia się w zwierzę. Społeczeństwo, które potrafi człowieka nakarmić, zapewnić mu wysoki materialny poziom życia, powinno także troszczyć się o jego życie duchowe. Powiedziano wszak: „Nie samym chlebem żyje człowiek”. Ludzie tracą wiarę w sens życia nie dlatego, że nie mają co jeść czy co na siebie włożyć, ale dlatego, że jest odwrotnie – że posiadają zbyt wiele. Nie należy przez to oczywiście rozumieć, że jedynie głodni mogą być szczęśliwi.

 
Wesprzyj nas