Dawno, dawno temu, za siedmioma granicami, za siedmioma stumilowymi lasami i jednym kanałem La Manche, stał sobie dom londyńskiego pisarza. Pisarz miał synka, a synek pokoik z wygodną otomaną, na której przesiadywała zwykle gromadka pluszaków…

Kubuś Puchatek | fot. Krzysztof Kaniewski / Dobre Książki

Pierwszy z pluszaków, miś Edward, pojawił się w pokoiku chłopca w dniu jego pierwszych urodzin czyli 21 sierpnia 1920 roku. Został zakupiony w słynnym domu towarowym Harrodsa przez mamę Krzysia. Bo właściciel pokoiku, otomany oraz siedzących na niej zabawek nosił imię Krzyś. W Boże Narodzenie 1921 roku do misia Edwarda dosiadł się osiołek, którego nazywano Kłapouchym, a wkrótce potem dołączył do nich różowy Prosiaczek, którego podarowała chłopcu sąsiadka.

Gdy Krzyś już nieco podrósł, jego rodzice mama Daphe i tata Alan Milne’owie, udali się razem do wspomnianego domu towarowego Harrodsa, by w dziale zabawek wyszukać dla wspomnianej trójki nowych przyjaciół. I w taki oto sposób na otomanie znaleźli dla siebie miejsce Kangurzyca i Maleństwo.

Najsłynniejszy Krzyś na świecie

Krzyś był jedynakiem. Miał bujną, nieco dziewczęcą fryzurkę i piękne, duże oczy. Mama Daphne bardzo pragnęła mieć jeszcze córeczkę, ale ponieważ bardzo ciężko zniosła poród syna nigdy nie zdecydowała się na drugie dziecko. Zatem Krzyś przez pewien czas nosił i nieco dziewczęce loki i ciut sukienkowate stroje. Pokój w którym z chłopcem mieszkały wymienione pluszaki był tak uroczy, że angielskie czasopismo „Matka” cykl materiałów pt. „Pokoje dziecinne wyjątkowych dzieci” otworzyło właśnie wizytą w pokoju małego Milne’a. Odpowiedź na pytanie dlaczego synka Alana Aleksandra Milne’a uznano za w 1925 roku za wyjątkowe dziecko, nie przysparza nikomu trudności. Chłopczyk był po prostu synem bardzo popularnego wówczas pisarza. (Pisarza, który właśnie zdecydował napisać „coś” dla dzieci. Bo dotąd pisał dla dorosłych. A syn, w którym był bezbrzeżnie zakochany stał się dla niego całkiem nową inspiracją.) Nikt w redakcji „Matki” nie mógł przecież przypuszczać, że mały Milne stanie się w przyszłości najsłynniejszym Krzysiem na świecie. A jego pluszowy miś z otomany, jednym z najsłynniejszych na świecie misiów.

Od pierwszego wydania książki
z przygodami Kubusia Puchatka minęło właśnie równe 90 lat!

W tym miejscu wyjaśnić należy, że miś Edward dostał z czasem nowe imię, które w angielskim oryginale brzmiało Winnie-the-Pooh. Winnie to imię żeńskie. W dzieciństwie Krzysia Milne’a nosiła je słynna wśród najmłodszych Londyńczyków niedźwiedzica z zoo. Więc ponoć pewnego dnia po wizycie w ogrodzie zoologicznym Krzyś przechrzcił Edwarda na Winnie. A przydomek „The Pooh” nadać miała pluszakowi podobno mała przyjaciółka chłopca, która czując brzydki zapach niedźwiedzicy skrzywiła się i mruknęła: „Fuuj!”. A „pooh” znaczy „fuj”. Choć istnieje także przekaz według którego to Krzyś wymyśla przydomek. Przed laty imieniem „Pooh” nazywał ponoć łabędzia, którego lubił karmić. W Polsce Winnie – the – Pooh, nazywamy od początku Kubusiem Puchatkiem. Ale to całkiem inna historia, a my rozmawiamy o narodzinach gwiazdy dziecięcej literatury, a nie zawiłościach translacyjnych.

Przygody misia

Krzyś domagał się od ojca literata opowiadania bajek. I ten owszem, opowiadał mu o rycerzach i księżniczkach, ale specjalnie mu to nie wychodziło. Któregoś dnia podpatrzył zabawę swojej żony z Krzysiem. Matka i syn bawili się zabawkami z otomany tworząc z ich pomocą osobliwy teatrzyk. Alan Milne włączył więc do swego repertuaru opowieści o misiu z otomany. I z historiami o misiu szło mu już znacznie lepiej.

Kiedy w grudniu 1925 roku fotograf czasopisma „Matka” uwiecznia w kadrze pokoik Krzysia, a świąteczny numer „Bookmana” czyni z rodziny Milne’ów swą największą atrakcję, „Evening Star” zamawia u Alana świąteczne opowiadanie dla dzieci. W efekcie tego ostatniego rodzi się Kubuś Puchatek. Pierwsze opowiadanie o nim ukazuje się nie tylko w świątecznej prasie drukowanej (ilustracji do niego nie robi jeszcze wtedy Ernest H. Shephard, ale J.H. Dowde), ale także 25 grudnia 1925 roku zostaje zaadaptowane przez radio na audycje dla dzieci. W Nowy Rok 1926 Alan sporządza listę noworocznych postanowień. Umieszcza na niej punkt dotyczący napisania całej książki o Kubusiu z komentarzem, że zrobi to na życzenie syna i żony.

Kompleks Kubusia

„Kubuś Puchatek” ukazuje się już 14 października 1926 roku i szybko staje się jasne, że przerośnie popularnością wszystkie dotychczasowe publikacje Milne’a. Bohaterami książki pisarz czyni swojego syna, jego wspomniane wyżej zabawki i dwie wymyślone przez siebie postacie Królika i Sowę. Pisanie nie zajęło Milne’owi zbyt wiele czasu. Tekst gotowy był już w trzy miesiące po Nowym Roku i został przekazany do lektury ilustratorowi Ernestowi H. Shepherdowi.

Shepherd nie rysował z wyobraźni, potrzebował modeli. Do portretu Kubusia nie pozował mu jednak miś z otomany Krzysia, ale niedźwiadek Growler należący do jego syna Grahama. Milne zabrał też któregoś dnia ilustratora do swej wiejskiej posiadłości w Cotchford Farm by pokazać mu las Ashdown i ulubione drzewo swego jedynaka. I tak las Ashdown stał się wkrótce słynnym Stumilowym Lasem.

W latach dwudziestych minionego wieku, ilustratorom za rysunki do książki płacono jednorazowo. Milne zaproponował jednak Shepherdowi wynagrodzenie w postaci procentu od sprzedaży i uczynił go współautorem „Kubusia Puchatka”. Wkrótce w domu Milne’ów i pokoju Krzysia pojawiają się kolejni dziennikarze z aparatami fotograficznymi. Alan Aleksander Milne jednak, mimo niewyobrażalnego sukcesu „Kubusia” przez trzydzieści kolejnych lat nie może się pogodzić z faktem, że jego twórczość kojarzona jest wyłącznie z przysadzistym, pluszowym misiem. Napisanie „czegoś” dla dzieci miało być tylko odskocznią od realizacji poważnych marzeń literackich. Poważnych czyli adresowanych dla dorosłych.

Kompleks Kubusia dotknął później również Krzysia. Chłopiec gdy zaczął wyrastać z wieku dziecięcego znienawidził niedźwiadka o małym rozumku, mimo, że wcześniej chętnie grywał w przedstawieniach o nim i wziął udział w nagraniu płyty z „Kubusiowymi” piosenkami.Aleksandra Polewska

zdjęcia: Krzysztof Kaniewski

 

 
Wesprzyj nas