George Weigel w książce „Miasto świętych” malowniczo i z pasją opisał miejsca, które ukształtowały Karola Wojtyłę. Jego literacki spacer śladami papieża Polaka, to prawdziwa księga zachwytów nad kulturalną stolicą naszego kraju.


Miasto świętychRozległa wiedza i talent popularyzatorski George’a Weigela dają się zauważyć już po pierwszych stronach lektury „Miasta świętych”. Ten amerykański pisarz, znawca kościoła, autor kilkudziesięciu książek napisanych ze znawstwem tematu, wybrał się w odwiedziny do Małopolski by dogłębnie poznać miejsca związane z Karolem Wojtyłą.

Nie byłoby Jana Pawła II bez Krakowa– pisze Weigel. To tu spędził prawie czterdzieści lat. Jako student, aktor, robotnik, seminarzysta, ksiądz, poeta, dramaturg, eseista, filozof, biskup. Od rodzinnych Wadowic, przez stary Kraków: Uniwersytet Jagielloński, gdzie studiował, miejsca dramatów drugiej wojny światowej i te związane z posługą biskupią, przez nowohucką Arkę Pana, gdzie rozegrała się krakowska walka z komunizmem o krzyż, po Łagiewniki, w których realizuje się idee oddające papieskiego ducha, zasilonego objawieniami świętej Faustyny Kowalskiej. O wszystkich tych miejscach George Weigel pisze z zapałem i religijną wrażliwością, a uroku dodają tekstowi liczne fotografie.

Przy czym to nie jest zwykły przewodnik, wyszczególniający każdy zaułek, w którym postawił stopy Karol Wojtyła, a już z pewnością nie sztampowa wycieczka po po słynnych zabytkach. To przede wszystkim pełna pasji i cennych informacji wędrówka po miejscach, które ukształtowały Jana Pawła II, wpłynęły na jego pontyfikat, a tym samym w ogromnym stopniu zdecydowały o obliczu współczesnego Kościoła.

Podróż, której przewodnikiem jest George Weigel, ukazuje Kraków jako kulturową potęgę oraz miejsce narodzin dawnych i współczesnych świętych. Jest pełna zachwytów, bo Weigel, co oczywiste, patrzy na Kraków przez pryzmat posiadanej, wielkiej wiedzy, lecz z daleka. Ta perspektywa pozwala czytelnikowi odkryć zupełnie inne miasto, niż to, które ze wszelkimi jego mankamentami, widzą codziennie jego stali mieszkańcy. Dodajmy, że to spojrzenie nie jest wadą książki, może być za to ciekawe i inspirujące dla kogoś, kto urodził się i mieszka w Krakowie. Czasami nie zaszkodzi zobaczyć tego, co wydaje się nam dobrze znane, cudzymi oczami.

George Weigel ukazuje Kraków jako kulturową potęgę oraz miejsce narodzin dawnych i współczesnych świętych

„Miasto świętych” to książka, która z pewnością znakomicie sprawdzi się w roli lektury w trakcie Światowych Dni Młodzieży. Wyjaśnia ona krakowską genezę tego święta i pozwala dobrze poznać miejsca, w których będzie się ono odbywać. To publikacja przemyślana, starannie napisana i zredagowana z pietyzmem. Przeciwieństwo skleconych naprędce książek, jakich zalew pojawił się na księgarskich półkach tuż przed ŚDM. Warto po nią sięgnąć i delektować się opisami ukochanego miasta Karola Wojtyły. Tomasz Orwid

George Weigel, Carie Gress, Stephen Weigel, Miasto świętych , Pielgrzymka po Krakowie śladami Jana Pawła II, Przekład: Marta Kisiel-Małecka, Wydawnictwo Literackie, Premiera: 6 lipca 2016

kup książkę

Miasto świętych

George Weigel, Carie Gress, Stephen Weigel
Miasto świętych
Pielgrzymka po Krakowie śladami Jana Pawła II
Przekład: Marta Kisiel-Małecka
Wydawnictwo Literackie
Premiera: 6 lipca 2016

Rozdroże

Mieszczący się w centrum Starego Miasta krakowski Rynek Główny jest jednym z najświetniejszych placów publicznych w Europie. Pod względem rozmiarów, architektury i dekoracyjnego przepychu może się z nim równać jedynie plac Świętego Marka w Wenecji. Przechadzka po Rynku prowadzi w samo centrum Europy, pozwala przemierzać jedno z najważniejszych jej rozdroży. Polacy nigdy nie myślą o swoim kraju jako części Europy Wschodniej; Polska leży w Europie Ś r o d k o w e j, a sercem jej historii i kultury zawsze był Kraków.
Od końca XIV aż do początków XVII wieku, przez ponad dwieście lat rozwoju, który rozpoczął się wraz z zawarciem małżeństwa młodej polskiej królowej Jadwigi z wielkim księciem litewskim Władysławem Jagiełłą, Rzeczpospolita Obojga Narodów ze stolicą w Krakowie należała do największych potęg europejskich. Rozmiarami ustępowała jedynie Francji, koniec końców obejmowała rozległe terytoria sięgające od Morza Bałtyckiego na północy po Morze Czarne na południu oraz od niemieckich Länder na zachodzie aż po przedmieścia Moskwy na wschodzie. Prawie sto lat po przeniesieniu królewskiej siedziby z Wawelu do Warszawy, w 1683 roku, gdy Turcy osmańscy oblegali Wiedeń, król Jan III Sobieski wraz ze swą skrzydlatą husarią, słynną ciężkozbrojną jazdą polską, zdecydowanie odparł ostatnią wielką islamską inwazję na Europę. Coś z charakteru Sobieskiego, a zarazem Polski i Krakowa, przebija się w wiadomości — trafnej parafrazie słów Juliusza Cezara — którą zwycięski polski monarcha przesłał papieżowi Innocentemu XI wraz z zielonym sztandarem wielkiego wezyra: Veni, vidi, Deus vincit (Przybyłem, zobaczyłem, Bóg zwyciężył).
Kraków jednakże był czymś więcej niż tylko ośrodkiem władzy politycznej i militarnej. Dawna królewska stolica leżała przecież na granicy dzielącej dwa europejskie skrzydła, łaciński Zachód i bizantyjski Wschód. To usytuowanie przejawia się w zadziwiającej mieszance stylów architektonicznych, w której gotycka surowość sąsiaduje z iście orientalnym przepychem baroku. Tutaj, oprócz łaciny, którą powszechnie posługiwali się ludzie wykształceni, królował język polski, inaczej niż w części wschodniej Słowiańszczyzny, zapisywany łacińskim alfabetem, stanowiąc kolejny dowód na to, że Kraków i Polska były mostem ponad tradycyjnymi podziałami kulturowymi. A gdy w Europie toczyły się wojny religijne, tutaj tradycyjna uprzejmość, tolerancja i szacunek dla wolności wyznania stanowiły powszechnie przedstawianą normę. Kraków w epoce Reformacji nie znał prześladowań religijnych, przymusowych konwersji, palenia heretyków na stosie. Podczas sejmu konwokacyjnego w 1573 roku spisano 28 stycznia dokument stanowiący akt tolerancji nieznany nigdzie indziej w Europie: „którzy jestechmy różni w wierze, [obiecujemy] pokój miedzy sobą zachować, a dla różnej wiary i odmiany w Kościelech krwie nie przelewać ani się penować odsądzeniem majętności, poczciwością, więzieniem i wywołaniem [wygnaniem]”. Polacy, krakowianie, aniołami nie byli, a nietolerancja z pewnością wypaczyła niejedno życie. Powszechnie przyjętą normą była jednak tolerancja, wyrażona choćby w słynnych słowach skierowanych do Sejmu przez króla Zygmunta II Augusta, gdy powiedział: „Nie jestem królem waszych sumień”. Według rozpowszechnionej opinii, którą swego czasu przytoczył historyk Norman Davies, gdy pozostała część Europy dokonywała samozniszczenia podczas wojny trzydziestoletniej, Polska była „państwem bez stosów”.
Kraków w zenicie rozkwitu Rzeczypospolitej Obojga Narodów był również główną metropolią handlową i intelektualną. Na Rynku Głównym rozbrzmiewały rozmaite języki, kupowano i sprzedawano towary z całej Europy, planowano handlowe wyprawy w odległe strony i zamorskie krainy. Gospodarcza żywotność Krakowa i szczodrość zamożnych Polaków przyczyniły się do wsparcia jednego z najwspanialszych ośrodków naukowych drugiej połowy drugiego tysiąclecia — podtrzymującego tradycję nauczania sięgającą średniowiecza, kiedy to żądni wiedzy studenci z tej części świata podróżowali aż do Paryża, by studiować u Tomasza z Akwinu. Uniwersytet Jagielloński, wsparty swego czasu darem królowej Jadwigi, wyrósł na fundamencie Akademii Krakowskiej i dał Krakowowi, Polsce, Kościołowi katolickiemu i światu zarówno świętych, jak i geniuszów: Jana Kantego, późnośredniowiecznego teologa kanonizowanego w 1767 roku; Mikołaja Kopernika, który w 1543 roku zmienił sposób, w jaki ludzie postrzegali swoje miejsce we wszechświecie; oraz Pawła Włodkowica, który w 1414 roku na soborze w Konstancji potępił zakon krzyżacki i jego praktykę nawracania poprzez podboje militarne.
Na południowym krańcu Starego Miasta, na skalistym pagórku wznoszącym się nad rzeką Wisłą, czuwa nad Krakowem wzgórze wawelskie, „polski Syjon”. Zamek Królewski i katedra wawelska, zespół budowli mocno ze sobą splecionych w ciągu wieków, każe spojrzeć w górę, przywołuje wielkie aspiracje, które uczyniły i wciąż czynią to miasto jedynym w swoim rodzaju. Przestało ono pełnić funkcję stolicy Polski w 1596 roku, kiedy król Zygmunt III Waza przeniósł swoją siedzibę do Warszawy, mimo to Kraków, który od prawie pięciuset lat nie jest już ośrodkiem władzy politycznej, wciąż pozostaje kulturową i duchową stolicą Polski. Dziś polski Syjon wznosi się pośród kwitnącego miasta w samym sercu Europy.

Miasto uciśnione

Gdy za sprawą trzeciego rozbioru, przeprowadzonego w 1795 roku przez sąsiednie mocarstwa: Rosję, Prusy i Austrię — Polska została wymazana z mapy Europy, Kraków pozostał jednym z wielkich centrów polskiej świadomości narodowej. Przez ponad sto dwadzieścia lat, które dla Polaków były narodową drogą krzyżową, krakowskie życie intelektualne, literackie i religijne pozwoliło przechować ideę polskości, którą zaborcy starali się całkowicie wyrugować. W miejskich kawiarniach i domach szlacheckich recytowano wiersze i śpiewano pieśni o minionej chwale, kultywowano marzenia o niepodległości i planowano powstania. Pamięć dawnej wielkości wciąż trwała w królewskiej krypcie katedry na Wawelu, w której całe pokolenia Polaków żyjących pod obcym panowaniem mogły rozmyślać nad dokonaniami królowej Jadwigi i Władysława Jagiełły, Kazimierza Wielkiego i Jana III Sobieskiego. Młoda Polska, czyli skupiony głównie w Krakowie ruch estetyczny, któremu kierunek nadawali artyści tak wszechstronni jak dramatopisarz, poeta i malarz Stanisław Wyspiański, tchnęła nowego ducha w polską literaturę i sztuki wizualne. Młodopolscy pisarze, kompozytorzy i artyści szukali w swej sztuce indywidualnej odpowiedzi na klęskę powstania styczniowego, dążąc do tego, by przywrócić Polsce niepodległość. Ten sam cel przyświecał dwóm mężczyznom, członkom Kościoła katolickiego, uznanym później za świętych. Ci powstańcy — Rafał Kalinowski i Albert Chmielowski — którzy w 1863 roku zaryzykowali swoją przyszłość, ostatecznie poświęcili życie rewolucji duchowej, przyjąwszy święcenia kapłańskie.
Owe heroiczne wysiłki, by zachować Polskę i jej naród podczas stu dwudziestu trzech lat, kiedy państwo polskie nie istniało na mapach, znalazły swój finał w 1918 roku. Wtedy to II Rzeczpospolita powstała niczym feniks z popiołów, po tym, gdy podczas pierwszej wojny światowej Europa znalazła się na krawędzi samozagłady. Upadek dynastii Romanowów w Piotrogrodzie, Habsburgów w Wiedniu i Hohenzollernów w Berlinie stworzył polityczne warunki, w których Polska mogła odzyskać suwerenność. I oto już w 1920 roku musiała jej z całą mocą bronić. Za sprawą „cudu nad Wisłą” młode państwo polskie zostało ocalone, kiedy u wrót Warszawy siły marszałka Józefa Piłsudskiego pokonały dowodzoną przez Michaiła Tuchaczewskiego Armię Czerwoną i wyparły ją z powrotem w głąb Rosji. Nie byłoby jednak czego ratować, gdyby polska kultura nie oparła się rozbiorom i politycznemu wyniszczeniu. I tak jak w latach 1795−1918 serce kultury polskiej biło w Krakowie, tak samo odrodzenie Polski po Wielkiej Wojnie było możliwe właśnie dzięki temu miastu.
Przez krótki czas, między zakończeniem pierwszej wojny światowej a nastaniem Hitlera i nazistów, wydawało się, że Kraków zdoła powrócić do spokojniejszego życia przynależnego jednemu z centrów europejskiej kultury i nauki. Lecz tak się nie stało. Podczas drugiej wojny światowej Krakowowi — w przeciwieństwie do innych polskich miast — dane było uniknąć zniszczenia niesionego przez niemiecki blitzkrieg i nazistowskie zamiłowanie do bestialskiej destrukcji. We wrześniu 1939 roku Wehrmacht zdobył miasto zbyt szybko, by zdążyło zamienić się w pole bitwy; od września 1939 aż do stycznia 1945 roku zabytkowa tkanka Krakowa, „stolicy” nazistowskiej Generalnej Guberni, została w dużej mierze oszczędzona; a gdy w styczniu 1945 roku nadciągała Armia Czerwona, Niemcy zanadto się śpieszyli, by dokonać odwetowego bombardowania obiektów historycznych. Lecz Kraków ucierpiał inaczej. A jego cierpienia przechodziły pojęcie większości mieszkańców Zachodu.
Lista Schindlera dała zachodniej publiczności cień wyobrażenia, jak wyglądało życie w okupowanym Krakowie, w getcie i KL Płaszów. Miasto świętych i uczonych, poetów, malarzy i dramatopisarzy, patriotów i tolerancyjnych królów znalazło się we władzy bandytów pokroju Hansa Franka, zarządcy GG, oraz Amona Götha, psychopatycznego komendanta obozu koncentracyjnego dla Żydów w Płaszowie, po drugiej stronie Wisły, na południe od Kazimierza, historycznej żydowskiej dzielnicy Krakowa. Ci dwaj ludzie, straceni w 1946 roku jako zbrodniarze wojenni, ucieleśniali pogardę nazistów wobec Polaków jako słowiańskich Untermenschen, niższych form życia, którym należało przydzielać minimalne racje żywnościowe, a następnie stopniowo eksterminować ku chwale III Rzeszy.
Frank zarządzał ogromnym obszarem bezprawia, które Norman Davies trafnie określił jako „Gestapoland” — w GG nie obowiązywało prawo w zwyczajnym tego słowa znaczeniu. Jak swego czasu stwierdził ktoś, kto przeżył tamten horror pięciu lat: „Nie w tym rzecz, że nie wiedzieliśmy, czy dożyjemy do następnych świąt czy swoich urodzin; myśmy nie wiedzieli, czy dożyjemy następnego ranka”. Göth, którego grabieże żydowskiego mienia wzbudzały gniew SS (nie tyle z powodu złodziejstwa, co ze względu na to, że wszystkie zagrabione dobra stanowiły własność III Rzeszy), dla rozrywki torturował i mordował więźniów. Ukazany w filmie Stevena Spielberga obraz życia w okupowanym Krakowie oczywiście nie oddaje w pełni koszmaru okupacji, stanowiącej wyraz pogardy nazistów wobec duchowych i kulturowych tradycji miasta. Zgodnie z szaleńczą ideologią III Rzeszy nie dość było Polaków unicestwić fizycznie. Należało zdusić, zadeptać, zniszczyć ich kulturę wraz z jej religijnymi korzeniami. Dlatego też pamiętnego, brzemiennego w skutkach listopadowego ranka 1939 roku ponad stu profesorów Uniwersytetu Jagiellońskiego zostało wezwanych na — jak im powiedziano — zebranie naukowe z niemieckimi oficerami w auli Collegium Novum. Wszyscy obecni zostali aresztowani i przetransportowani do obozu koncentracyjnego Sachsenhausen, gdzie wielu z nich zmarło, przy wtórze powszechnych międzynarodowych protestów przeciwko ich deportacji. Gdy zgodnie z nazistowską intencją unicestwienia polskiej kultury uczelnie zostały zamknięte, Uniwersytet Jagielloński wprawdzie szybko odrodził się jako instytucja podziemna, formalnie jednak edukacja na poziomie akademickim przestała w mieście istnieć.
Okupacja niemiecka miała na celu jak najszybsze zniszczenie zarówno wielowiekowej, bogatej kultury żydowskiej Krakowa, jak i fizyczną eksterminację krakowskich Żydów. Naziści nie przejmowali się również przyszłością Kościoła katolickiego; do pewnego stopnia był on tolerowany, dopóki ograniczał swoją działalność do praktyk religijnych na terenie rozlicznych świątyń; w ostatecznym rozrachunku katolicyzm miał upaść wraz z likwidacją narodu polskiego. Katolickie życie oświatowe i kulturalne, tak charakterystyczne dla Krakowa, zostało doraźnie objęte nazistowskimi ograniczeniami. Zakazano pracy charytatywnej i oświatowej; zlikwidowano katolicką prasę, a organizowanie katolickich grup młodzieżowych stało się przestępstwem, za które groziła kara śmierci. Na przykład w maju 1941 roku Niemcy pozbyli się salezjańskich księży z kościoła Świętego Stanisława Kostki w robotniczej dzielnicy Dębniki, zsyłając ich do obozu koncentracyjnego Dachau, gdzie zakonnicy zamieszkiwali w „barakach kościelnych” (czasem opisywanych jako największy klasztor na świecie), dopóki nie zmarli wskutek wycieńczenia i chorób albo nie zostali straceni.
Ogółem podczas drugiej wojny światowej śmierć poniosło około jednej piątej populacji Polski z września 1939 roku, padając ofiarą walk, niedożywienia, chorób, masowych morderstw oraz obozów zagłady. Masowe mordy na skalę przemysłową zapoczątkował największy spośród nich, Auschwitz II-Birkenau, usytuowany pięćdziesiąt sześć kilometrów na zachód od Krakowa, na obszarze tej części Polski, która została wcielona do III Rzeszy. Jakiekolwiek nadzieje, że po klęsce Niemiec Polska i Kraków wraz z nią odzyskają wolność, zostały zniweczone za sprawą konferencji w Teheranie (1943) i Jałcie (1945), podczas których mocarstwa zachodnie przyznały Stalinowi i Związkowi Radzieckiemu faktyczną kontrolę nad powojenną Polską. Polacy mawiają, że drugą wojnę światową przegrali dwukrotnie.
Komunistyczne zawłaszczenie polskiej wolności było z założenia równie totalne jak nazistowska próba kulturowej i historycznej likwidacji Polski. W 1940 roku w Katyniu funkcjonariusze NKWD, sowieckiej policji wewnętrznej, wymordowali strzałami w tył głowy około dwudziestu trzech tysięcy polskich oficerów, krajową elitę życia politycznego, kulturalnego i zawodowego. Zbrodnia ta dotknęła także Kraków, podobnie jak odpływ obywateli, którzy razem ze słynnym 2. Korpusem Polskim i innymi formacjami walczyli u boku aliantów w Afryce Północnej, we Włoszech oraz we Francji, lecz po zakończeniu wojny pozostali na emigracji, nie mogąc wrócić do Polski w obawie przed komunistycznymi prześladowaniami. Te zaś — łącznie z morderstwami dokonywanymi przez bezpiekę — dotykały też nieskazitelnych przeważnie bohaterów, którzy podczas wojny należeli do podziemnych struktur Armii Krajowej.
Kraków — jak i cała Polska — starał się jednak stawiać opór tyranii. Podczas sfałszowanego referendum w 1946 i wyborów w 1947 roku, które miały zapewnić stalinowskiemu reżimowi Bolesława Bieruta fasadę politycznego legalizmu, krakowianie oddali najwyższy w skali kraju procent głosów przeciwko komunizmowi. Odwetem była wkrótce decyzja o budowie na obrzeżach Krakowa Nowej Huty — pierwszego w tysiącletniej historii Polski miasta celowo zaplanowanego bez kościoła. Przez następne cztery dekady trujące dymy z nowohuckiego kombinatu metalurgicznego dosłownie wyżerały zabytkową tkankę Krakowa; wiele wspaniałych wiekowych kamienic i kościołów zaczęło się kruszyć. W ciągu czterdziestu lat komunizmu sczerniało Stare Miasto, a jego niegdyś żywe barwy złota, zieleni i pastelowych różów zniknęły — zarówno wskutek długotrwałego kontaktu z zanieczyszczonym powietrzem, jak i z powodu zaniedbań ze strony władz. Według teorii komunizmu, historia to tylko efekt bezosobowych procesów ekonomicznych; w Krakowie wyziewy Nowej Huty groziły zniszczeniem historii uzewnętrznionej przez niezwykłą architekturę miasta.
Komunistyczna ofensywa miała w Krakowie wymiar zarówno fizyczny, jak i duchowy, o czym najlepiej świadczyło pozbawienie Nowej Huty kościoła. Przez cały okres stalinowski Kościół katolicki w Polsce był obiektem potężnych prześladowań: wielu biskupów, księży, zakonników i wiele zakonnic aresztowano; skonfiskowano mienie katolickich instytucji dobroczynnych, zamknięto prasę katolicką (z wyjątkiem pseudokatolickiej), a komunistyczna bezpieka dokładała wszelkich starań, by przeniknąć w struktury Kościoła i podporządkować sobie jego przywódców. Robiła to nakładem ogromnych wydatków publicznych, de facto masowej grabieży dokonywanej na polskim społeczeństwie. Nawet gdy w połowie lat pięćdziesiątych ustały najgorsze stalinowskie rozboje, Kościół katolicki jako uosobienie resztek polskiego społeczeństwa obywatelskiego, podtrzymujący jednocześnie swą historyczną rolę depozytariusza polskiej tożsamości narodowej, był nadal nieustannie nękany.
Dwa wielkie totalitaryzmy XX wieku — niemiecki narodowy socjalizm i marksizm-leninizm — symbolizowały to, co w tym stuleciu najgorsze. Nazizm i komunizm, skrajnie wypaczone i krwiożerczo fałszywe wyobrażenia na temat natury człowieka, społeczeństwa i przeznaczenia ludzkości, doprowadziły do masowego mordu na niespotykaną skalę. W Polsce terror komunistyczny rozpoczął się wraz z upadkiem terroru nazistowskiego, studenci nauk politycznych mogliby więc dojść do wniosku, że nazizm i komunizm stanowią dwie odmiany tego samego eksperymentu politycznego, polegającego na całkowitym podporządkowaniu jednostki państwu.
Jednakże w Krakowie zaszło coś zupełnie innego. Kraków był bowiem „miastem, w którym wydarzyła się historia XX wieku” na skalę wyjątkowo zbrodniczą, ale też miastem, gdzie na koszmary XX wieku padła odpowiedź w postaci przesłania Miłosierdzia Bożego, które przyniósł światu natchniony człowiek obdarzony powołaniem.

 
Wesprzyj nas