Książki ojca Leona zyskują wielu czytelników ponieważ ten tyniecki mnich, jak mało kto, potrafi otwarcie mówić i pisać o najważniejszych życiowych sprawach. Jego poprzednia książka dotyczyła tematu śmierci, najnowsza mówi o młodości.


Młodość to nie tylko wiek. Młodość to stan duchaKsiążki ojca Leona, benedyktyna z opactwa w Tyńcu, są odpowiedzią na powszechne poszukiwanie życiowych drogowskazów. Nie wchodząc w sferę głębokich intelektualnych rozważań, zrozumiałych jedynie dla wąskiej garstki odbiorców, ojciec Leon podsuwa czytelnikom przystępną strawę dla dusz nękanych różnorodnymi pytaniami: o emocje, relacje, duchowość, odnajdywanie celu i sensu życia. Mnich nie stroni od tematów najtrudniejszych. Jego książka „Dusza z ciała wyleciała”, stanowiąca zapis rozmów Ojca z dziennikarzem Łukaszem Wojtusikiem, wydana tuż przez Wielkanocą 2016, porusza zagadnienia starości, śmierci, zamykania ważnych etapów w życiu, radzenia sobie ze stratą.

Bez względu na podejmowany temat książki ojca Leona przepełnione są optymizmem. Jest go mnóstwo także w jego najnowszej publikacji pt. „Młodość to nie tylko wiek, młodość to stan ducha”. Inspirację dla powstania tej, niewielkich rozmiarów, książeczki stanowiły nadchodzące Światowe Dni Młodzieży w Krakowie, a celem, stworzenie ponadczasowej publikacji podpowiadającej, szczególnie młodym czytelnikom, jak żyć pełnią życia.

„Młodość…” ma formułę zbioru rozważań na różnorodne tematy. Przekrój jest spory ponieważ dla ojca Leona nie ma tematów tabu. Mowa więc o rozwoju talentów, ale też o beznadziei jałowej egzystencji i znajdowaniu sił na jej pokonanie, swobodzie, która może krzywdzić i sytuacjach bez wyjścia. Wiele zdań poświęcił ojciec Leon miłości, radości, podejmowaniu wyzwań na całe życie, odwadze i odpowiedzialności.

dla ojca Leona nie ma tematów tabu

Tomik wieńczą dwie rozmowy z ojcem Leonem przeprowadzone przez ks. Romana Sikonia i Jacka Zelka. Szczególnie ta druga zawiera wiele motywujących spostrzeżeń, a zarazem ostrzeżeń, bo ojciec Leon wprost mówi o tym, że starcem można zostać niezależnie od metryki i nie brak osób, które w wieku lat dwudziestu wiodą zramolały żywot pozbawiony jakiejkolwiek inicjatywy. Co można na to poradzić? Przeczytajcie. Robert Wiśniewski

o. Leon Knabit, Młodość to nie tylko wiek. Młodość to stan ducha, Wydawnictwo Benedyktynów TYNIEC, Premiera: lipiec 2016

Młodość to nie tylko wiek. Młodość to stan ducha

o. Leon Knabit
Młodość to nie tylko wiek. Młodość to stan ducha
Wydawnictwo Benedyktynów TYNIEC
Premiera: lipiec 2016

Wstęp

„Młodość to nie tylko wiek. Młodość to stan ducha”. Te słowa odnoszą się do wyjątkowej postaci, która odciska wyraźny ślad w świadomości Polaków. Jest nim wszystkim znany ojciec Leon Knabit, tyniecki benedyktyn, który dzięki swojej działalności rekolekcyjno-publicystycznej jest jednym z najbardziej znanych duchownych w naszym kraju.
Chcę w tym tekście podzielić się bardzo osobistym doświadczeniem spotkania z ojcem Leonem. Mam wielki zaszczyt od kilku lat współpracować z tym wspaniałym człowiekiem. Nie będę tutaj przytaczał biografii ojca Leona (jest ona dostępna w Internecie); chciałbym się skupić na tym, co tak bardzo mi imponuje w postawie i stylu życia ojca Knabita.

Motywatory ojca Leona, czyli o czym jest ta książka?

Przyzwyczailiśmy się do tego, że adresatami publikacji ojca Leona są zazwyczaj osoby dorosłe, zwykle między 35 a 50 rokiem życia, a niejednokrotnie starsze. Ta książka ma na celu wykroczenie poza ten schemat. Przyszedł czas na młode pokolenie.
Inspiracją do stworzenia tego zbioru wypowiedzi ojca Leona jest kampania promocyjna województwa małopolskiego i Światowe Dni Młodzieży w Krakowie. Okazało się, że ojciec Leon stał się twarzą Małopolski, co zostało połączone z promowaniem regionu i ŚDM. Wszystko zaczęło się od czerwonych korali, w których ojciec Knabit wystąpił przed obiektywem pana Roberta Krawczyka. I poszło w świat. Wielu ludzi okazało zachwyt po publikacji zdjęć z owej sesji. Pomysł spotkał się z dużą aprobatą zarówno starszych, jak i młodszych.
Te wszystkie wydarzenia dały nam do myślenia. W jaki sposób można trafić do młodzieży z tekstami ojca Leona? Krótka forma: to jest odpowiedź! Stąd pomysł stworzenia tej książki. Jej treść jest bogatym rozwinięciem myśli zawartej w tytule: młodość to nie tylko wiek. Młodość to stan ducha.
W niniejszej publikacji przygotowaliśmy i zebraliśmy tzw. „motywatory” ojca Leona, które mają jedno zadanie: wywołać uśmiech na twarzy, a jednocześnie wzbudzić głęboką refleksją nad własnym życiem. Znaleźć tutaj można tak dłuższe, jak i krótsze wypowiedzi z różnych książek naszego wyjątkowego autora. Co kilka stron umieściliśmy ważne cytaty motywacyjne ojca Knabita, które mają zachęcić do lepszego i bardziej radosnego życia.
Nie chcemy, żeby ten zbiór był tylko sezonową publikacją z okazji ŚDM. Pragniemy, żeby była to książka uniwersalna, zawierająca porady płynące z doświadczenia sędziwego mnicha, który przez swą otwartość, miłość i osobisty przykład uczy, że warto się uśmiechać i żyć pełnią życia.

Nie ma tematów TABU

Przy okazji realizacji kilku projektów z udziałem ojca Leona, zauważyłem rzecz niezwykłą. Dla tego mnicha nie istnieją tematy TABU – coś, czego nie można by było poruszyć; nie było takiej sytuacji, by uważał, że nie da się wypowiedzieć opinii (często kontrowersyjnej) na dany „gorący” temat.
Kiedy jest okazja do zajęcia stanowiska wobec jakiegoś problemu, wielu duchownych odpowiada bardzo ogólnikowo lub tak kręci, że nic z tego nie wynika. Natomiast ojciec Leon mówi prosto z mostu, bez owijania w bawełnę, a jednocześnie z zachowaniem szacunku do rozmówcy lub adresata opinii.
Wiele razy przychodziłem z kamerą do ojca Leona, a on wówczas pytał, o czym będziemy nagrywać; gdy tylko podałem temat, ojciec Leon potrzebował zaledwie kilku chwil zastanowienia… i już. Do dzieła: nagrywamy! Zawsze wychodzi z tego wspaniały materiał. To się nazywa doświadczenie – doświadczenie ponad 85-letniego mnicha, który potrafi obdarować naprawdę cennym słowem, czasem ostrym, ale i pocieszającym.

Radość życia

Styl życia i wewnętrzna radość ojca Leona to, można powiedzieć, wizytówka tego niezwykłego człowieka.
Mimo swoich słabości, typowych dla zaawansowanego wieku, ojciec Leon to przedstawiciel tego pokolenia, które czas omija szerokim łukiem. Słyszę nieraz, że starsi chorują i przesiadują w poczekalniach, narzekają stają się takimi „ramolami”. Nowe wynalazki współczesnego świata, jak komputery, Internet itp., to czarna magia dla takich ludzi. Ojciec Leon pokazuje że można inaczej: nie boi się korzystać z laptopa, pisze swojego bloga, za którego otrzymał nagrodę Blog Roku 2011 w kategorii Profesjonalne. Uśmiecha się, a z każdą napotkaną osobą zamienia choćby jedno dobre słowo. Doświadczyłem tego na Targach Książki, gdzie każdy, kto podchodził do stoiska naszego wydawnictwa, aby otrzymać autograf ojca, zawsze otrzymuje oprócz podpisu chwilę rozmowy. Widziałem wielokrotnie, jak ludzie wybuchali śmiechem, ale nieraz i płaczem…

Jacek Zelek

Młodość to nie tylko wiek

Talent, który nie owocuje, nie rozwija się, to talent zmarnowany. I to niezależnie od tego, czy mówimy o środku płatniczym, jak za czasów Jezusa, czy też o talencie w dzisiejszym tego słowa znaczeniu, a więc o szczególnym uzdolnieniu, np. do muzyki, do matematyki, do języków itp. Czasem zresztą mówi się także ironiczne – talent do bałaganu czy talent do spóźniania się. Dramatem jest, gdy autentyczny talent nie ma możliwości pełnego rozwoju ze względu na warunki zewnętrzne.

Cieszmy się każdą dobrą miłością i dbajmy, o ile możemy, by taka dobra miłość zwyciężała w sercach wszystkich młodych, a i tych spośród nas, którzy przeżywają którąś tam młodość. Niech serca na dłoni u nikogo nie braknie.

Warto, by i dzisiaj dorośli bardziej poczuli się odpowiedzialni za życie Boże w parafii, a poprawi się młodzież i dzieci. Kiedy jeszcze byłem proboszczem, pytałem jednej parafianki, dlaczego rzadko widzę ją w kościele. A bo – mówi – na wpół do dziewiątej, jak nie masz na sobie ileś tam, już nie pamiętam 20 czy 30 tysięcy, to nie masz co się pokazywać, bo zaraz cię ocenią – ile torba, ile buty, ile spódnica, ile chustka… – To może by tak na Mszę wieczorną? – A chyba trzeba…

Trzeba zacząć od uczciwego narzeczeństwa. Nie mieszkać razem i nie zaczynać kontaktów seksualnych przed ślubem. Czy to takie trudne? Tłumaczenie, że dzisiaj tak musi być, nie wytrzymuje krytyki. Dziesiątki tysięcy młodych narzeczonych żyją osobno i zakładają srebrne obrączki, zobowiązując się do czystości przedślubnej. I nie czują się przez to umniejszeni czy niewyżyci.

Ciekawe, że młodzieży tak odważnej, często aż aroganckiej w życiu codziennym, brakuje odwagi w sprawach religijnych. Pokazać, że się jest przyjacielem Jezusa? Że się Go traktuje na serio? – Eee. Wyśmieją…

Ubolewamy często nad rodzinami, w których źle się dzieje, nad rozwodami, nad młodzieżą, która traktuje te sprawy, jak jej się podoba, nie licząc się zupełnie ze starszymi… Ubolewanie to za mało. Trzeba, by nasze katolickie rodziny mogły być wzorem dla całej reszty. Winny być pobożne, odnawiać w domach obyczaj religijny, gospodarne i zasobne, pełne miłosierdzia i nie lękające się potomstwa.

„Warto dla jednej miłości żyć”. Jest taka młodzieżowa piosenka, w dawnych latach powszechnie śpiewana, dzisiaj troszkę przebrzmiała, może niemodna, ale idea została. Dla miłości. Dzisiaj słowo „kochać”, „miłować” może mniej, ale „kochać” – ma wiele znaczeń. Mówi się nawet, że miłość jest jedna, tylko obiekty różne.

Rozmawiałem niedawno z mistrzynią olimpijską, która zdobyła medal na Olimpiadzie Niepełnosprawnych w Sydney. Po kontuzji kręgosłupa, której doznała w wieku siedemnastu lat, straciła ducha. Ktoś pomógł jej tego ducha odzyskać. Dziś jest czynna, zdobywa rekordy, nagrody, pomaga innym – uczy pływać niepełnosprawnych, pełnosprawnych i wyznaje przed rzeszą młodzieży, że dziękuje Bogu za tę chorobę. Byłem niedawno na spotkaniu z nią. Dzięki swojej chorobie, dzięki temu wypadkowi zyskała tyle możliwości, tyle wspaniałych rzeczy. I mówiła to zupełnie szczerze.

Może niektórzy z nas dzisiaj zaczynają dzień z poczuciem wielkiej beznadziei, z rozmaitych powodów. Ktoś wygrał, ktoś przegrał, ktoś jeszcze nie wie, jak jest i co będzie, jak znaleźć siłę do tego, żeby beznadziejność pokonać. Jak umieć znaleźć siłę z zewnątrz i wewnątrz, żeby nie zatruwać nikogo swoją smutną twarzą i ściśniętym sercem. Jak znaleźć motywy nadziei – czy tylko w takim nieraz zabobonnym przyzywaniu osoby świętej: św. Antoni od rzeczy zgubionych, św. Juda Tadeusz od beznadziejnych, ktoś tam jeszcze od czegoś…? Czy kształtować w sobie taką postawę, o której nawet młodzież mówi: „z tobą wszystkiego dokonam”?

A przecież młodość to nie tylko wiek, młodość to postawa ducha. Ojciec Święty przypomina nam wyraźnie o tym swoją osobowością, swoimi nowymi pomysłami, treściami, które w nim są. I chociaż wie o złu świata chyba najwięcej ze wszystkich ludzi, to jednak nigdy nie przestrasza, nigdy nie peszy, nie odbiera ducha.

Młodzież kiedyś mówiła, że na kajdany Kościół zakłada róże, żeby ich nie było widać. A to jednak jest troszeczkę inaczej. Bóg, który kocha, wie, dlaczego tutaj czasem muszą być kajdany, i obiecuje z całą pewnością, że to się skończy, że musi być nagroda, że musi być sprawiedliwość.

Źdźbło w naszym oku i źdźbło w oku drugiego człowieka. Małe rzeczy, którymi nie warto się przejmować, i wielkie rzeczy, które trzeba zauważyć, są zarówno w nas, jak i u innych. Właściwe relacje, wyważenie proporcji sprawia, że potem cały dzień jest inny – radosny, pogodny. I nawet jeśli się spotkamy z ludźmi czy sytuacjami, które nas stresują, zaskakują, jak to młodzież mówi „dołują”, to i tak będziemy zawsze górą. Wiemy, że źdźbło jest tylko źdźbłem, choć dokuczliwym, a belka jest tylko – i aż – belką, choć niekiedy bardzo ciężką i trudną do zniesienia.

A to inaczej wcale nie jest, jakby się wydawało, lekarstwem na rany i choroby współczesnego człowieka, zwłaszcza młodego. Proponujemy wierność, która jest ratunkiem dla ludzi. Jeśli jesteśmy wierni sobie, jeśli ślubujemy sobie, nie tylko w małżeństwach sakramentalnych, ale i w niesakramentalnych, gdzie się prawdziwie kochają, to na ogół przeciętny, normalny człowiek pragnie z tym ukochanym być na zawsze, na całe życie. Kiedyś starsza kobieta powiedziała mi: jak zaczynaliśmy się kłócić z mężem, to tak do końca żeśmy się nie kłócili, bo od razu mówiłam: „Słuchaj stary, czy my sobie ślubowali, że będziemy się kłócić? My sobie ślubowali miłość, wierność i uczciwość małżeńską, daj pyska”.

 
Wesprzyj nas