Eve Haas miała zaledwie osiem lat i była żydowską uczennicą w berlińskiej szkole, gdy naziści zaczęli niszczyć świat, który znała i w którym czuła się bezpieczna.


Prawdziwa historia rodzinna, okryta tajemnicą przez cztery pokolenia.

Początek dała jej płomienna miłość księcia Prus Alberta do Emilie, młodej polskiej arystokratki. Po śmierci Augusta dwór pruski zadbał o to, by wymazać z kart historii wszelkie wzmianki o ostatniej żonie księcia oraz ich jedynej córce, którą oddano na wychowanie żydowskiej rodzinie, co miało ochronić ją przed wrogością dworu.

Ponad sto lat później Anna Jaretzki – wnuczka książęcej pary i babka autorki – zginie z wyczerpania w drodze do obozu w Auschwitz.

Eve Haas miała zaledwie osiem lat i była żydowską uczennicą w berlińskiej szkole, gdy naziści zaczęli niszczyć świat, który znała i w którym czuła się bezpieczna. Szczęśliwie jej rodzicom udało się wywieźć dzieci z Niemiec do Londynu, gdzie wszyscy rozpoczęli nowe życie. Dla Eve groza wojny należała do przeszłości – aż do dnia, w którym odziedziczyła cenny rodzinny notatnik, skrywający zdumiewające dzieje czterech pokoleń jej rodziny. Mimo zakazu ojca Eve postanowiła się dowiedzieć, w jaki sposób jej prababka weszła do królewskiego rodu i dlaczego jej babka zginęła z rąk nazistów.

Eve Haas
Sekrety notatnika
Przekład: Bożenna Stokłosa
Wydawnictwo Świat Książki
Premiera: 17 czerwca 2015


Eve Haas urodziła się w 1924 roku we Wrocławiu. Po dojściu Hitlera do władzy wyemigrowała w 1934 roku wraz z rodziną do Anglii i zamieszkała w Londynie, w dzielnicy Hampstead. Po wojnie wyszła za mąż za Kena, z którym ma trzech synów. Została pisarką, autorką opowiadań i książek dla dzieci oraz reportaży dla gazet i magazynów. Nadal mieszka w północnym Londynie.

Ta książka opisuje historie prawdziwe. W celu ochrony prywatności pewnych osób niektóre imiona zostały zmienione.

Prolog
Pierwszy rzut oka na notatnik

Po raz pierwszy zobaczyłam ten notatnik w Londynie w 1940 roku i od razu urzekła mnie jego tajemnicza historia. Toczyła się wojna, a my przebywaliśmy w mieszkaniu w dzielnicy Hampstead, które zajmowaliśmy od czasu naszej ucieczki z kontynentu europejskiego do Anglii w 1934 roku. Przez całą noc trwał przerażający nalot bombowy na miasto i o świcie wszyscy troje byliśmy roztrzęsieni.
Ojciec przyniósł ten zeszyt ze sobą na śniadanie – zapakowany w kopertę i przewiązany zieloną wstążką. Nigdy wcześniej nie mówił mi o nim, ale najwyraźniej teraz uznał, że z chwilą gdy skończyłam szesnaście lat, nadszedł czas, aby poinformować mnie o istnieniu naszego rodzinnego sekretu. Może wstrzymywał się z objaśnieniem mi historii tego kajeciku do chwili, w której stwierdził, że osiągnęłam już odpowiedni wiek, aby można było mi zaufać i liczyć na moją dyskrecję. Albo może bliskość spadających w nocy na miasto bomb przypomniała mu o jego śmiertelności i nie chciał ryzykować, że zabierze ten sekret ze sobą do grobu? Nigdy się nie dowiedziałam, dlaczego właśnie tego ranka wyjął skądś ów notatnik, który ukrywał od czasu naszego przyjazdu do Londynu, i w mojej obecności wyjął go z koperty.
– Co to jest? – spytałam, gdy tylko usiadł z nami przy stole.
– Och, to nic wielkiego – oznajmił, gdy matka nalewała kawę, jakby starał się umniejszyć ważność notatnika. – To tylko notatnik.
– Nie wiedziałam, że prowadzisz pamiętnik – zdziwiłam się, w dziewczęcej ignorancji przekonana, że wiem wszystko o swoim ukochanym ojcu.
– No cóż – zaczął.
Przez moment wyglądał na nieco zakłopotanego, jakby został przyłapany na ukrywaniu czegoś. Może miał jakieś wątpliwości związane z tym, co powiedział, bo mama spoglądała na niego nieugięcie, jakby nie w pełni aprobowała jego decyzję.
– Nie prowadzę pamiętnika – oznajmił z uśmiechem.
– To tylko stara pamiątka rodzinna – wyjaśniła mi szorstko matka, najwyraźniej w pewien sposób przychodząc mu na ratunek.
Nie wiem doprawdy, czy porozumiał się z nią w sprawie poinformowania mnie o notatniku, czy też podjął decyzję sam, ale wymienili spojrzenia, których nie potrafiłam
odczytać, i chyba uznali, że powinni mi wyjaśnić, co to za rewelacja. W każdym razie ojciec wręczył mi kajet.
– Obchodź się z nim ostrożnie, Eve – przestrzegł mnie, jakbym była małym niezdarnym dzieckiem, które może wypuścić notatnik z rąk i rozsypać kartki. – Jest bardzo stary.
Trzymając go w dłoniach, stwierdziłam, że jak na coś tak małego ma swój ciężar. Moją uwagę przyciągnął wytłoczony na srebrnej, pozłacanej okładce okazały herb rodowy. Gdy delikatnie przesunęłam po nim kciukiem, wydał mi się solidny i pokaźny. Otworzyłam notatnik na pierwszej stronie i przeczytałam na głos widniejące tam zdanie w języku niemieckim, napisane eleganckim charakterem pisma.

Piękna właścicielka tego kajetu jest mi droższa nad życie – August, twój protektor.

Spojrzałam pytająco na rodziców, ale oboje milczeli, koncentrując się na jedzeniu śniadania.
– Kto to jest ten August? – spytałam.
Ponownie spojrzeli na siebie, jakby zdenerwowani, i ojciec chyba podjął życiową decyzję.
– Pochodził z rodziny królewskiej – oznajmił. – To książę pruski, twój prapradziadek, Eve.
– Dziadek Anny był księciem pochodzącym z królewskiej rodziny? – spytałam po chwili zadumy nad taką informacją.
Bez powodzenia próbowałam sobie wyobrazić swoją dobrą, chorą na zapalenie stawów babcię jako osobę tak blisko spokrewnioną z rodziną królewską. Księżna Anna… Wydawało się to zbyt fantastyczne, żeby mogło być prawdziwe.
– Książę ożenił się z Emilie Gottschalk, córką żydowskiego krawca, i… – odpowiedział mi ojciec, jakby z wahaniem.
Czyżby żałował, że w ogóle zaczął tę rozmowę, i był teraz skłonny zgasić mój entuzjazm i ciekawość? Czyżby uważał tę historię za zbyt krępującą?
– Wiemy bardzo niewiele, a na dodatek są to tylko informacje przekazywane z ust do ust – dokończył zdanie z przekonaniem. Sprawiał wrażenie, że chce jak najszybciej zmienić temat, jakby powiedział mi już wszystko, co jego zdaniem powinien, i uważał dalszą rozmowę o tej sprawie za bezsensowną. Dodał jednak po chwili: – Wszystko, co istnieje, to tylko ten notes.
– Dlaczego tylko on? – spytałam i ponownie pogładziłam okładkę. Nie zamierzałam tego tak zostawić. Która szesnastolatka chciałaby porzucić myśl, że może być potomkinią księcia, i nie zadała w tej sprawie mnóstwa pytań? Spytałam więc: – A co z matką Anny? Jak miała na imię?
– Charlotte – odpowiedział ojciec, unikając mojego i matki spojrzenia i skupiając całą uwagę na jedzeniu śniadania. – Była córką księcia Augusta.
– No cóż – zaczęłam nieco sfrustrowana ich wymijającymi odpowiedziami. – Muszą istnieć jakieś dokumenty dotyczące jej życia.
– Eve – przerwał mi ojciec, unosząc dłoń. – Moja matka dała mi…
Umilkł w pół zdania, jakby zbierał siły, aby móc w mojej obecności zapanować nad emocjami, a mnie zaczęło dręczyć poczucie winy, że zmusiłam go do rozmowy na temat babci Anny. Anna pisała do nas listy, które nieregularnie przekazywał nam Czerwony Krzyż, co samo w sobie bardzo nas martwiło, choć twierdziła, że u niej wszystko w porządku. W ojcu tliła się nadzieja – o czym wiedziałam – że jeśli jego matka, a moja babcia, zostanie aresztowana, to odejdzie z tego świata, zanim zacznie cierpieć w sposób trudny do wytrzymania. Z drugiej strony starał się nie dopuszczać do siebie myśli, że może już nigdy jej nie zobaczyć i nie pożegnać się z nią, a także nie dowiedzieć się, jak straciła życie. Ja też bardzo się o nią bałam, kiedy zaczęły do nas docierać wiadomości, jak rozpaczliwa jest sytuacja Żydów, którzy zostali w okupowanej przez Niemców Pradze.
Nie tylko my się martwiliśmy. Wiele żyjących w Anglii rodzin żydowskich musiało z tego czy innego powodu zostawić swoich krewnych na kontynencie europejskim, gdy uciekali przed zabójczą nienawiścią wobec Żydów szerzoną przez Hitlera. W rzeczywistości jednak mieliśmy więcej szczęścia niż wiele z tych rodzin, gdyż przed wojną moi rodzice dużo podróżowali i mieli przyjaciół w różnych krajach. Niestety, jeśli chodzi o babcię Annę, to była ona zbyt stara i powolna z powodu zapalenia stawów, aby móc uciec z Pragi do Anglii wraz ze swoim synem Freddym – bratem mojego ojca i moim stryjem – oraz z jego rodziną, wtedy, w 1938 roku. Zarówno stryj, jak i mój ojciec czuli się zmuszeni przedłożyć bezpieczeństwo swych żon i dzieci nad dobro starej matki, zwłaszcza że absolutnie nie chciała nigdzie wyjeżdżać. Postąpili słusznie, lecz mimo to ojciec przez cały czas miał silne poczucie winy i zadręczał się z powodu braku informacji o tym, co dzieje się teraz w Pradze.
W panującej ciszy zaczęłam znowu przeglądać otrzymany od niego cenny kajecik.
– Mamy tylko ten notatnik – oznajmił po kilku minutach. – W naszej rodzinie przekazujemy go z pokolenia na pokolenie. To jedyny dowód, którym dysponujemy, że Emilie i August byli ze sobą i że wywodzimy się z ich związku. Gdy mnie zabraknie, ty przechowasz notatnik i przekażesz go komuś z następnego pokolenia. Nie wolno ci jednak nic z nim robić. Pamiętaj, Eve, nie ma nic więcej do odkrycia. Nic więcej nie zostało napisane, nic więcej nie istnieje. Wszystko, co wiemy, to opowieść przekazywana z ust do ust. Z tamtych czasów zachował się tylko ten pamiętnik i będąca w posiadaniu stryja Freddy’ego miniatura portretowa Emilie – matki Charlotte. Chciałem tylko, abyś wiedziała, że w twoich żyłach płynie błękitna krew. To wszystko. Po prostu musisz się tym zadowolić.
Pomimo całej swojej naiwności nie potrafiłam się pogodzić z jego podejściem, ale byłam wystarczająco dorosła, aby wiedzieć, że nie powinnam już wywierać na niego presji. Spotkał mnie wielki zaszczyt: ojciec powierzył mi pieczę nad tą cenną i tajemniczą pamiątką rodzinną i polecił w przyszłości przekazać sekret mojej praprababki osobie z następnego pokolenia. Uwielbiałam ojca bardziej niż kogokolwiek innego, lecz był człowiekiem drażliwym, a poza tym liczyłam się z jego zdaniem. Skoro nie chciał, żebym poszukiwała dalszych informacji na temat przeszłości naszej rodziny, nie sprzeciwiałam się już więcej jego życzeniu.
Ojciec wręczył notes mojej matce, a ta pospiesznie włożyła cenną pamiątkę z powrotem do starej pożółkłej koperty, tę przewiązała zieloną wstążką i wyszła z pokoju, zabierając ze sobą pakiecik. Po kilku minutach spotkałyśmy się w kuchni, gdzie zmywałam naczynia po śniadaniu.
– Król nie wyraził zgody, lecz mimo to August ożenił się z Emilie – szepnęła mi do ucha matka, głaszcząc mnie po głowie.
Na podstawie wydarzeń, które nastąpiły w okresie mojego dzieciństwa w Berlinie, wiedziałam, jak niebezpiecznie jest być krewnym kogoś niewłaściwego lub rozgniewać tych, którzy mają władzę nad życiem i śmiercią innych. Uznanie przez kogoś, że ma się złe pochodzenie rasowe, mogło oznaczać natychmiastowe aresztowanie i bardzo niepewny los. Żadna z żydowskich rodzin mieszkających wówczas w Europie nie chciała ściągać na siebie uwagi. Kluczem do przetrwania była maksymalna dyskrecja i powstrzymanie nadmiernych ambicji. Rozpowiadanie, że w linii prostej wywodzimy się z jednego z najbogatszych i najpotężniejszych rodów królewskich w historii – jak później odkryłam – mogło raczej zirytować ludzi, niż oczarować czy zaintrygować. Mimo to nadal pragnęłam móc dowiedzieć się więcej na temat historii, która sprawiała wrażenie śnionej na jawie bajki.
Z pewnością ojciec powiedział mi o notesie w przeświadczeniu, że urzeknie mnie czar opowieści o Auguście i Emilie i w przyszłości przekażę ów pamiętnik któremuś z dzieci, tak jak on teraz przekazał go córce. Musiał wierzyć, że cenny notatnik będzie bezpieczny w dobrych rękach kochającej go Eve. Dlatego gdy o tym myślę, jeszcze dziś czuję wzruszenie i dumę, że wybrał mnie, abym to ja poinformowała o rodzinnym sekrecie osobę z następnego pokolenia. Ale gdy tamtego dnia jadłam z rodzicami śniadanie, nie miałam pojęcia, jak fantastyczną wyprawę w przeszłość odbędę dzięki tej rodzinnej pamiątce, pokonując zamknięte i niebezpieczne granice, żeby odkryć prawdy, które zostały starannie ukryte i były pilnie strzeżone przez ponad sto lat.

 
Wesprzyj nas