Podczas „Powodzi Tysiąclecia” w 1997 roku wrocławianie z poświęceniem ratowali uniwersyteckie zbiory książek. W miniony weekend akcja „Tonący książki się chwyta” przypomniała tamto wydarzenie.


27 wydarzeń artystycznych – teatralnych, plastycznych, muzycznych zagościło na mostach i kładkach Wrocławia w sobotę 20 czerwca. W festiwalu „Mosty” znalazł się między innymi projekt „Tonący książki się chwyta” wymyślony przez dwie wrocławianki: Joannę Grzelczyk i Małgorzatę Grączewską. Przedsięwzięcie polegało na utworzeniu z książek symbolicznego wału przeciwpowodziowego. Miał on przypomnieć o tym, jak w 1997 roku mieszkańcy miasta ratowali cenne uniwersyteckie zbiory książkowe przed „Powodzią Tysiąclecia”.

-W zbieraniu książek, które posłużyły do utworzenia konstrukcji brało udział kilkanaście organizacji, w tym biblioteki, a także osoby prywatne – mówi Joanna Grzelczyk. -Udało się nam zebrać ponad dwadzieścia tysięcy tomów o łącznej wadze trzynastu ton – dodaje.

Nad tym wyjątkowym wydarzeniem od kilku dni wisiały czarne chmury, i to dosłownie. Pogoda w minionym tygodniu nie rozpieszczała Dolnoślązaków. Było zimno i deszczowo. Chyba każdy, kto zaplanował piątkowy wieczór spędzić na budowaniu wału przeciwpowodziowego z książek spoglądał niespokojnie w niebo, wyczekując rozpogodzenia. Pogoda niemal identyczna jak osiemnaście lat temu. Aura okazała jednak odrobinę łaskawości, i o wyznaczonej godzinie rozpoczęcia happeningu, siąpiący dotąd deszcz przestał padać. Niestety po kliku godzinach powrócił ze zdwojoną siłą, przerywając prace.

Mimo to na Most Uniwersytecki przybyła spora grupa chętnych do pomocy w budowie tego niecodziennego wału przeciwpowodziowego. Przedział wiekowy ochotników był ogromny. Ramię w ramię, z rąk do rąk książki podawały sobie młodziutkie uczennice szkół podstawowych, studenci i ich nieco starsi koledzy, panowie dobiegający pięćdziesiątki, jak również emeryci. W łańcuszku panowała miła i przyjacielska atmosfera. Często obcy ludzie, którym przyszło stanąć obok siebie, zaczynali rozmawiać, żartować, wspominać wydarzenia z 1997 roku, komentować tytuły książek. Niektórzy zainteresowani jakimś tytułem, zaczynali podczytywać. Przechodnie, najczęściej obcokrajowcy, przystawali i dopytywali się o to co się dzieje, na chwilę przyłączali się do ciężko pracujących, także po to by zrobić sobie zdjęcie.

Organizatorzy wydarzenia zadbali o najdrobniejsze szczegóły. W trakcie budowy wału, na miejscu byli obecni ratownicy medyczni oraz straż miejska, pilnująca porządku. Dla uczestników przygotowano wodę do picia, i miejsce, gdzie można było na chwilę usiąść i odpocząć. Do pomocy przy rozładowywaniu samochodów z książkami przyjechało dziesięciu więźniów, podobnie jak miało to miejsce podczas powodzi, z których część później pomagała również przy układaniu wału. Gotową budowlę skrzętnie okryto ochronną folią, by książkom nic się nie stało. Dodatkowo księgozbioru przez całą noc pilnowała ochrona, tak by w wale nie pojawiły się wyrwy. Dopiero następnego dnia, po otwarciu festiwalu „Mosty”, zbiór książek udostępniono przechodniom i wolontariuszom. W sobotę od dziesiątej rano każdy chętny mógł przyjść i wybrać coś dla siebie, w zamian pozostawiając swoją historię z czasu wielkiej powodzi. Z zebranych w ten sposób opowieści powstanie książka.

– Podsumowując wydarzenie mogę powiedzieć, że wyszło lepiej, niż się spodziewałyśmy – mówi Joanna Grzelczyk. – Jednak na pewno nie powtórzymy już naszej akcji, zbieranie książek zajęło pół roku ciężkiej, również fizycznie, pracy, a każda z nas ma swoje obowiązki: praca, studia, dodatkowe zajęcia i kolejne tego typu przedsięwzięcia kosztowałoby nas już chyba zbyt wiele zdrowia – dodaje.

Jakub Sobieralski
zdjęcia: Marcin Biodrowski

 

 
Wesprzyj nas