Stara żydowska legenda opowiada o Papierowym Chłopcu, który przychodzi nocą i porywa dzieci. Dziś już prawie nikt nie pamięta tej legendy…


Pewnego dnia w Sztokholmie przed wejściem do szkoły należącej do gminy żydowskiej od kuli wystrzelonej przez nieznanego sprawcę ginie nauczycielka. Umiera na oczach dzieci i ich rodziców. Dwie godziny później w drodze na zajęcia sportowe zaginęło dwóch chłopców z tej samej szkoły.

Fredrika Bergman i Alex Recht muszą stawić czoło jednemu z największych wyzwań w czasie swojej dotychczasowej pracy w policji. Muszą ruszyć w pościg za przestępcą, który jest równie groźny, co skuteczny. Wszystkie ślady prowadzą do Izraela.

Eden Lundell, która pracuje w szwedzkiej policji bezpieczeństwa, staje wobec innego wyzwania: musi zmierzyć się ze swoją własną przeszłością, gdy w jej życiu pojawia się nagle Efraim Kiel. Wkrótce potem na jaw wychodzi dobrze strzeżona tajemnica.

W każdej z tych spraw pojawia się postać Papierowego Chłopca. Kim jest naprawdę? Czyżby szukał nowych ofiar?

Kristina Ohlsson urodziła się w 1979 roku w Kristianstad. W 2009 roku ukazała się jej pierwsza książka pt. „Niechciane”, która od razu przyniosła jej sukces zarówno w Szwecji, jak i za granicą. Kolejna książka – „Odwet” – otrzymała nagrodę Stabilopriset i w 2010 roku była nominowana w Szwecji do książki roku w kategorii powieść kryminalna, podobnie jak jej kolejna powieść „Na skraju ciszy”. W 2012 roku jeden z największych dzienników szwedzkich, „Expressen”, uznał Kristinę Ohlsson za najlepszą skandynawską autorkę powieści kryminalnych. „Papierowy Chłopiec” to piąta część serii, w której głównymi bohaterami są Fredrika Bergman i jej koledzy z ekipy śledczej.

Kristina Ohlsson
Papierowy Chłopiec
Tłumaczenie: Wojciech Łygaś
Wydawnictwo Prószyński Media
Premiera: 9 kwietnia 2015

Strach pojawiał się wraz z zapadnięciem ciemności i dlatego nienawidził nocy. Odległość między jego pokojem a pokojem rodziców, który uważał za bezpieczny, wydawała mu się nieskończenie duża. Często wolał się schować pod kołdrą, niż zdobyć się na odwagę i wyjść na korytarz przy zgaszonym świetle.
Zauważył, że jego strach przed ciemnościami martwi mamę. Zdarzało się, że gdy męczyły go koszmary, głośno krzyczał. Przybiegała wtedy ze swojego pokoju, żeby go uspokoić. Głaskała go po czole i zapewniała szeptem, że nic złego się nie dzieje. Zapalała lampkę na nocnej szafce i rozsuwała zasłony w oknie.
– Nic tutaj nie ma, Dawidku. Nikt i nic cię nie skrzywdzi. Sam zobacz.
Zachowywała się tak jak inni rodzice. Prosiła, żeby sam sprawdził i upewnił się, że w pokoju nie czai się żadne niebezpieczeństwo. Ale on nie bał się tego, co można zobaczyć, tylko tego, czego nie można zauważyć do momentu, aż jest za późno. Bał się tego, co przed jego zmysłami skrywały mrok i cisza, przed czym nie można się obronić.
Wszystko przez Avitala. Któregoś dnia opowiedział mu o chłopcu, który nienawidzi dzieci i czeka na nie za wsią, w której mieszkają. Nazwał go Papierowym Chłopcem.
– Papierowy Chłopiec śpi w dzień i budzi się po zachodzie słońca – szepnął Avital, gdy pewnego dnia ukryli się w drewutni, żeby Dawid nie musiał iść do domu. – Wybiera sobie jakieś dziecko i porywa je.
Dawid poczuł, jak ze strachu kurczy mu się żołądek.
– A jak je wybiera? – szepnął.
– Nikt tego nie wie. Wiadomo tylko, że żadne dziecko nie jest przed nim bezpieczne.
Dawid próbował zapanować nad strachem.
– Zmyślasz – powiedział niepewnym głosem.
Podłoga w drewutni była twarda, wiatr na dworze coraz zimniejszy. Dawid, który miał na sobie samą koszulę z krótkimi rękawami, poczuł, że zaczyna marznąć.
– Wcale nie zmyślam! – zaprotestował Avital.
Avital zawsze był od niego bardziej odważny. Niczego się nie bał i zawsze gotów był walczyć o swoje zdanie albo o to, co chciał osiągnąć. Ale był też dobrym przyjacielem. Tata Dawida ciągle mu powtarzał, że gdy Avital podrośnie, będzie dobrym człowiekiem i żołnierzem. Będzie postępował uczciwie, bronił swoich przyjaciół i własnego narodu. Tata nigdy mu nie mówił, co o nim sądził, ale Dawid domyślał się, że oceniał go inaczej niż Avitala.
– Papierowy Chłopiec zjawia się nocą, gdy śpimy. Czeka pod oknem i kiedy się tego nie spodziewamy, wchodzi do pokoju i porywa nas. Dlatego nigdy nie powinieneś spać przy otwartym oknie.
Dawid wykuł sobie te słowa w pamięci i nikt nie był w stanie ich stamtąd zetrzeć. Od tej pory okno w jego pokoju musiało być zawsze zamknięte. Kiedy jednak nadeszło lato i w całym kraju zapanował upał, mama stwierdziła, że ma tego dość.
– Od zaduchu też się można rozchorować – stwierdziła. – Musisz wpuścić do pokoju trochę świeżego powietrza.
Dawid pozwalał jej otworzyć okno i potem tylko czekał, aż mama pójdzie do swojego pokoju i położy się do łóżka. Kiedy w całym domu zapadała cisza, po cichu zamykał je i dopiero wtedy mógł zasnąć. Wiedział jednak, że i tak nie jest bezpieczny. Avital wytłumaczył mu to jakiś czas później.
– Kiedy Papierowy Chłopiec wpada w złość, robi się bardzo silny. Nie powstrzymają go żadne okna ani drzwi. Wtedy można już tylko mieć nadzieję.
– Na co? – spytał Dawid.
– Że wybierze inne dziecko.
To rozstrzygnęło wątpliwości Dawida. Po tej rozmowie jego strach przed zasypianiem w samotności stał się większy od strachu przed wyjściem z pokoju, żeby przekraść się do sypialni rodziców. Robił to każdej nocy. Zdarzało się jednak, że rodzice kazali mu wracać do siebie, bo uprzedziła go młodsza siostra.
– Chodź do mnie, mój przyjacielu – mówiła mama i wpuszczała go do siebie pod kołdrę.
Ale on i tak nie mógł zasnąć. Zapadał w krótki sen dopiero o świcie, co stwarzało nowe problemy, ponieważ niedawno zaczął chodzić do szkoły i zdarzało mu się zasypiać na lekcjach. Nauczycielka zaczęła się niepokoić. Zadzwoniła do jego rodziców, którzy po rozmowie z nią zaprowadzili go do lekarza.
– Chłopiec jest wyczerpany – stwierdził lekarz. – Kilka dni powinien odpocząć i znowu będzie jak nowy.
Dawid został więc w domu, a Avital przychodził do niego z lekcjami i opowiadał, co się wydarzyło w ciągu dnia. Prawda jednak była taka, że Dawid wolałby, żeby nauczycielka przysyłała do niego kogoś innego. Robił wszystko, żeby Avital nie opowiadał mu swoich strasznych historii, ale nie na wiele się to zdało. Któregoś dnia, gdy Avital zamknął swój tornister i wstał z łóżka, w którym leżał Dawid, spytał:
– Widziałeś go?
Dawid pokręcił zdecydowanie głową.
– Myślę, że wkrótce się zjawi – powiedział kolega.
Jego przepowiednia spełniła się dopiero po długim czasie.
Minęło kilkadziesiąt lat. Dawid i Avital wyjechali z wioski, w której dorastali, i przypadkowo trafili do tego samego kibucu. I właśnie wtedy zjawił się Papierowy Chłopiec. W kibucu zaginęło dziecko. Dorośli, wojsko i policja szukali go przez dziesięć dni i nocy. W końcu znaleziono zwłoki, które były tak zmasakrowane, że nikt nie chciał zdradzić pozostałym dzieciom, co się stało. Tylko Dawid i Avital wiedzieli. Byli już dorośli, ale tylko popatrzyli na siebie wymownie, domyślając się wszystkiego. Tamto dziecko porwał Papierowy Chłopiec. Wiedzieli też, że jest tylko kwestią czasu, gdy zjawi się ponownie.

KONIEC
FRAGMENT I

Kobieta, która jeszcze nie wie, że za rogiem czai się piekło, idzie zdecydowanym krokiem po chodniku. Z ciemnego nieba sypie się śnieg, pokrywając jej ramiona i głowę zmarzniętą warstwą, przypominającą włosy anielskie. Kobieta niesie futerał na skrzypce. To był długi dzień, spieszy jej się do domu i do rodziny. Do dzieci, które już śpią, i męża, który czeka na nią z pizzą i winem.
Jest prawie całkiem spokojna. Dramat, który trwał od dłuższego czasu, chyba się wreszcie skończył. Dopiero teraz czuje, jaki to był dla niej ciężar. To, że jest już po wszystkim, wiele zmieni w jej życiu.
Robi coraz dłuższe kroki. Im bardziej zbliża się do swojej dzielnicy, tym szybciej idzie. Dopiero tam w pełni się uspokoi. Wróci do siebie. Nabierze sił.
Coraz bardziej tęskni, coraz szybciej idzie.
Nagle słyszy dźwięk, który przerywa ciszę i uderza w nią z siłą potężnego młota. Głośne syreny i migoczące, niebieskie światła. Są coraz bliżej i coraz wyraźniej je słychać.
Od razu wie, w którą stronę się kierują. Do jej domu.
Biegnie jak najszybciej, jakby chodziło o jej życie. Wie, że tam, dokąd zmierza, czeka na nią śmierć.
Jej kroki cichną na śniegu, z ust wydobywa się gęsta para. Skręca za róg i widzi, jak z pobliskich domów unoszą się snopy ognia. Wszędzie jest pełno ludzi. Umundurowani mężczyźni i kobiety stoją na chodniku przed budynkami. Mówią podniesionymi głosami, na ich twarzach malują się złość i oburzenie. Ktoś płacze i wcale się z tym nie kryje, ktoś inny krzyczy na kierowcę samochodu, każąc mu zaparkować w innym miejscu.
W tym momencie dostrzegają ją. Widzi skierowany na sobie wzrok.
Pędzi z prędkością ekspresu, nikt nie zdoła jej zatrzymać. Ktoś próbuje to zrobić, ale ręka trafia w próżnię. Kobieta wbiega do budynku przez otwarte drzwi i pędzi po schodach na górę. W pewnej chwili się zatrzymuje. Pada na stopień, próbuje się podnieść, ale powstrzymuje ją jakiś mężczyzna. Pewnie mu się zdaje, że będzie w stanie pochwycić zrozpaczoną matkę.
– Nie może pani tam teraz wejść. Proszę trochę poczekać – mówi.
Ale ona nie chce czekać. Sama nie wie, jak to się stało, ale kopie mężczyznę w krocze i biegnie dalej. Słyszy za sobą jego głos:
– Zatrzymajcie ją! Uciekła mi!
Szybko pokonuje kolejne stopnie i chwilę później staje przed drzwiami swojego mieszkania. Zaraz się dowie, że jej mąż i dziecko nie żyją. Że nic nie zostało.
W milczeniu stoi na progu, przygląda się ludziom, którzy krzątają się dokoła i próbują uratować to, co jeszcze da się uratować, chociaż i tak jest za późno. Wszyscy, którzy tam są, zapamiętają tę scenę do końca życia – kobietę w pokrytym śniegiem płaszczu, stojącą w progu mieszkania z futerałem na skrzypce w ręku.

WCZEŚNIEJ

DZIEŃ PIERWSZY
ŚRODA, 25 STYCZNIA 2012

Efraim Kiel miał do wykonania dwa zadania. Pierwsze z nich polegało na znalezieniu i zatrudnieniu nowego szefa ochrony jednej z żydowskich gmin w Sztokholmie, gminy Salomona. O drugim zadaniu na razie nie myślał. Po wykonaniu misji zamierzał wrócić do Izraela albo wybrać się w jakieś inne miejsce. Rzadko wiedział, jak długo będą trwały jego wyjazdy.
Oba zadania nie powinny sprawić mu zbyt dużej trudności. Zazwyczaj nie jest to zbyt trudne. Już tyle razy wysyłano go w świat z podobnymi zleceniami. Czy kiedyś spotkał się z odmową? Ani razu.
Gmina Salomona w Sztokholmie już przywykła do kontaktów z Jerozolimą. W ciągu ostatniego roku doszło do wielu niepokojących incydentów. Gmina stała się obiektem licznych ataków. Niektóre z nich były skierowane przeciwko przedszkolu i szkole, którymi zarządzała. Nikt nie wiedział, dlaczego do tych groźnych zdarzeń dochodziło w Sztokholmie. Zresztą nie było to aż tak istotne. Najważniejsza stała się poprawa bezpieczeństwa. Uznano, że jednym ze sposobów będzie zatrudnienie nowego szefa ochrony o wyższych kwalifikacjach. Zadanie Efraima polegało na znalezieniu odpowiedniej osoby.
Wiedział, że powinien zaproponować to stanowisko komuś, kto będzie dobrym przywódcą. Żeby zespół mógł dobrze funkcjonować, potrzebuje wyrazistego i energicznego lidera. Kogoś uczciwego, kto rozumie priorytety i potrafi podejmować strategiczne decyzje. Przede wszystkim jednak kogoś, kto cieszy się szacunkiem, bo żadne umiejętności i zasługi nie zrównoważą pogardy tych, którymi taki przywódca ma dowodzić.
Na razie nie znalazł odpowiedniej osoby, mającej wszystkie wymienione cechy. Za każdym razem okazywało się, że kandydatowi brakuje którejś z nich. Najczęściej jednak chodziło o brak doświadczenia w działalności operacyjnej. Odpadali kolejni kandydaci, a Kiel wiedział, że jest coraz mniej czasu.
– Przecież mamy kogoś, kto idealnie pasuje na to stanowisko. Dlaczego nie zatrudnić jego?
Pytanie to zadał mu przewodniczący gminy.
– Bo może objąć je dopiero latem – odparł Kiel. – To zbyt późno. Nie możecie funkcjonować bez szefa ochrony przez sześć miesięcy. To wykluczone.
Spojrzał w okno i obserwował, jak śnieg, który sypał się z szarego nieba, zaściela chodniki białym puchem. Sztokholm w styczniu znacznie się różnił od Tel Awiwu. Jeszcze kilka dni temu Kiel popijał tam wino. Ale Szwedzi mają własne obyczaje i tradycje. Dowiedział się, że urządzają grilla na śniegu, smażą kiełbaski i popijają je ciepłą czekoladą. Abstrahując od tego, że nie jadał wieprzowiny i nie mieszał potraw mlecznych z mięsnymi, uznał to za dość dziwne zachowanie.
– Musimy znaleźć kogoś innego – dodał. Bardzo się starał, żeby zabrzmiało to dyplomatycznie. – To musi być ktoś, kto ma bogate doświadczenia i może objąć to stanowisko od zaraz.
Przewodniczący gminy jeszcze raz przejrzał wnioski kandydatów leżące przed nim na biurku. Nie było ich zbyt wielu, dlatego doszedł do wniosku, że wyłonienie właściwej osoby nie będzie trudne. Kiel wiedział, że jego rozmówca miał w ciągu ostatniego miesiąca naprawdę masę spraw na głowie. Gmina i szkoła przeniosły się do nowej siedziby przy Nybrogatan i rozlokowały w budynkach stojących naprzeciwko siebie. Od poprzedniej siedziby, która znajdowała się przy Artillerigatan, dzieliła je niewielka odległość. Cała przeprowadzka kosztowała sporo pieniędzy i wysiłku. Gmina naprawdę potrzebowała spokoju. Gdyby tylko ich kandydat mógł rozpocząć pracę wcześniej…
Kiel rozważał wariant zatrudnienia jakiegoś szefa ochrony na czas określony, do lata, ale przecież i tak musiałby to być odpowiedni kandydat. Gmina bez niego będzie bezbronna i narażona na niebezpieczeństwa.
Nie wiedział dlaczego, ale miał przeczucie, że akurat ta gmina zbyt długo nie przetrwa. Jeszcze raz sięgnął po aplikacje kandydatów, chociaż znał je prawie na pamięć.
– Dzisiaj wpłynęła jeszcze jedna oferta – powiedział z wahaniem w głosie przewodniczący. – A właściwie kilka. Dostaliśmy je od firmy konsultingowej, która specjalizuje się w usługach ochroniarskich.
Kiel uniósł brwi.
– Naprawdę?
– Moim zdaniem tylko jeden ze zgłoszonych kandydatów ma szansę na objęcie tego stanowiska. Niestety zgłoszenia wpłynęły po terminie, a ja sam nie wiem, czy to właściwa osoba.
To, że zgłoszenie wpłynęło po terminie, Kiel uznał za mało istotne. O wiele bardziej interesowały go kwalifikacje kandydata.
– A dlaczego pan uważa, że ta osoba się nie nadaje?
– Po prostu nie jest jednym z nas.
– Chce pan powiedzieć, że jest gojem?
– Tak.
No proszę. Kandydatem na objęcie stanowiska szefa ochrony w gminie żydowskiej jest goj.
– A dlaczego wobec tego pan o nim wspomniał, chociaż uważa, że się nie nadaje?
Przewodniczący nie odpowiedział, tylko wstał i wyszedł z pokoju. Po chwili wrócił z kartką papieru w dłoni.
– Bo ma pewne kwalifikacje i doświadczenie, które wzbudziły moje zainteresowanie. Zwłaszcza gdybyśmy postanowili zatrudnić go tylko do lata. A właśnie takie rozwiązanie nam grozi. Sprawdziłem jego przeszłość i znalazłem w niej kilka szczegółów, które uznałem za ważne. – Przewodniczący podał kartkę Kielowi i kontynuował: – To były policjant przed czterdziestką. Żonaty, dwójka dzieci. Mieszka w Spåndze. Wyprowadzili się z centrum, ponieważ stracił pracę. Służbę wojskową odbywał w wojskach ochrony wybrzeża, rozważał, czy nie zostać oficerem zawodowym, po odbyciu służby zasadniczej jeszcze przez pewien czas pozostawał w armii. Potem rozpoczął naukę w Wyższej Szkole Policyjnej, a po jej ukończeniu szybko awansował. W rekordowo młodym wieku został mianowany inspektorem policji kryminalnej i już po kilku latach trafił do specjalnej grupy śledczej w Sztokholmie. Na jej czele stał komisarz policji kryminalnej Alex Recht.
Kiel uniósł wzrok znad papierów.
– Alex Recht. Skądś znam to nazwisko.
– Zeszłej jesieni pisano o nim w gazetach w związku z porwaniem samolotu. Jego syn był pilotem tej maszyny.
– Faktycznie.
Kiel skinął głową. Izraelska prasa też pisała o tej sprawie. Jeszcze raz skupił uwagę na wniosku. To, o czym mówił przewodniczący, zgadzało się z tym, co wyczytał w aplikacji. Nadal jednak nie wiedział, dlaczego kandydat stracił pracę w policji.
– Wspomniał pan, że został zwolniony?
– Tak.
– Mimo to rozważa pan zatrudnienie go przez gminę? Naprawdę pan nie wie, że aby w takim kraju jak Szwecja stracić policyjną odznakę, trzeba najpierw zrobić coś naprawdę brzydkiego?
Przewodniczący potwierdził skinieniem głowy na znak, że wie.
– Myślę, że akurat w tym wypadku można mówić o okolicznościach łagodzących.
– To znaczy?
Przewodniczący zrobił krótką sztuczną przerwę.
– Ten człowiek stracił odznakę po tym, jak będąc na służbie, zastrzelił zabójcę swojego brata.
Kiel długo wpatrywał się w twarz przewodniczącego, a potem znowu spojrzał na wniosek. Peder Rydh. Czy to właśnie takiego człowieka potrzebuje gmina?
W tym momencie otworzyły się drzwi i do pokoju wszedł asystent przewodniczącego.

 
Wesprzyj nas