Książka „Rwący nurt historii” stanowi zbiór rozważań Ryszarda Kapuścińskiego na temat współczesnego świata. Jego przemyślenia, choć spisane już jakiś czas temu, wciąż pozostają aktualne.


Rwący nurt historiiRyszard Kapuściński całe swoje życie poświęcił obserwowaniu świata. Pomagała mu w tym wybitna intuicja w wyborze tego, co ważne i warte poznania. „A mnie fascynuje to, w jaki sposób dokonuje się degradacja i rozpad tych starych struktur, związanych z poprzednią epoką świata, i jaka będzie nowa konfiguracja” – mówił w 1993 roku Januszowi Niczyporowiczowi w wywiadzie do „Gazety Współczesnej”.

Po dwudziestu trzech latach od tamtej rozmowy nowe konfiguracje są faktem, a w Europie dokonują się zmiany, które z pewnością fascynowałyby reportera. Nie doczekamy się jego komentarza, lecz pewną pomoc w interpretowaniu zmieniającej się rzeczywistości może stanowić książka „Rwący nurt historii”. Stanowi ona zbiór wypowiedzi, zapisków i transkrypcji dyskusji z udziałem Kapuścińskiego połączonych w jedną publikację przez Krystynę Strączek, która opatrzyła ją także wstępem.

W wyniku współpracy tych dwojga czytelnik otrzymał skondensowane globalne abecadło, swoistą instrukcję obsługi współczesnego świata. Kapuściński namawia bowiem, za pomocą własnego przykładu, by uważnie analizować fakty, poszukiwać paralel historycznych i kulturowych, wyciągać samodzielne wnioski i prognozować rezultaty zdarzeń. Na kartach „Rwącego nurtu historii” znalazło się miejsce między innymi dla uwag na temat globalizacji i przemian przez nią powodowanych, dziedzictwa imperializmu i skutków dekolonizacji, miejsca Europy w świecie i perspektyw jakie się przed nią rysują, a także – co może współcześnie najbardziej istotne – świata islamu i jego relacji z kulturą Europy Zachodniej.

Zdaniem Kapuścińskiego kultury te nie przystają do siebie. „Islam jest religią o siedem wieków młodszą od chrześcijaństwa. Europa wyrasta z tradycji chrześcijaństwa, które przechodzi stałą transformację (reformacja, oświecenie, ekumenizm), jest religią, która poszukuje swego miejsca w zmieniających się warunkach historycznych. Islam natomiast jest bardzo stabilny” – mówi reporter, ale to tylko jedna bardzo wielu mądrych i wyważonych uwag; wyniku ponad czterdziestu lat kontaktów z krajami gdzie islam jest obowiązującą religią i zarazem systemem prawnym.

Kapuściński podkreśla, że od wielokulturowości nie ma ucieczki, a z czasem świat będzie się stawał jeszcze bardziej różnorodny. Jego zdaniem kulturowa izolacja nie jest już dzisiaj możliwa, ale co zrobić z faktem, że integracja nie zawsze okazuje się bezpieczną koncepcją?

Kapuściński namawia bowiem, by uważnie analizować fakty, poszukiwać paralel historycznych i kulturowych, wyciągać samodzielne wnioski i prognozować rezultaty zdarzeń.

Lektura „Rwącego nurtu historii” uważnemu czytelnikowi pomoże w wysnuciu własnych wniosków. Obojętne bowiem czy stykamy się z książką napisaną przez Kapuścińskiego czy czytamy jego słowa wygłoszone przez niego w wywiadzie, to przebija przez nie właściwa najlepszym reporterom obiektywność. Autor „Hebanu”, „Cesarza” i wielu innych książek, znakomicie zdawał sobie sprawę z tego, że każde zdarzenie i każda sprawa ma więcej niż jedno oblicze. Mówiąc o rzeczywistości, którą interpretował z rzadko spotykaną wprawą, dostarczał swoim odbiorcom; czytelnikom, słuchaczom, rozmówcom; pokaźnej liczby faktów i podpowiadał jak sobie z nimi poradzić. Niniejszym tom opracowany przez Krystynę Strączek, stanowić może zarazem klucz do dziennikarskiego dorobku Kapuścińskiego, jak i klucz do obserwacji świata. Tomasz Orwid

Ryszard Kapuściński, Krystyna Strączek, Rwący nurt historii, Wydawnictwo Znak, Premiera w tej edycji: 28 kwietnia 2014

Rwący nurt historii


Ze wstępu Krystyny Strączek:

To, co w jego książkach stanowi fundament – solidny, lecz niewidoczny – w wywiadach i wykładach płynie szerokim strumieniem: komentarze polityczno-społeczne, nazwiska, daty, dane statystyczne. Ale nie jest to li tylko erudycyjny popis. Kapuściński przywołuje fakty po to, by je zinterpretować, wskazać paralele historyczne i kulturowe, by prognozować. Jest więc Ryszard Kapuściński kronikarzem współczesności, który trzyma zawsze rękę na pulsie historii…


***

Żyć w ummie.

Islam


Moje spotkania z islamem zaczęły się ponad czterdzieści lat temu. Zetknąłem się z nim w 1956 roku podczas pierwszej wielkiej podróży, kiedy odwiedziłem Indie, Pakistan i Afganistan. Były to kraje, które w latach 1946–1947 podzielił niesłychanie krwawy konflikt religijny między muzułmanami i wyznawcami hinduizmu. Przyjechałem tam, co prawda, już kilka lat po zakończeniu zamieszek, ale ślady tego dramatu były wciąż świeże.
Od tego czasu niemal bez przerwy stykam się z kulturą muzułmanów, i to niekoniecznie na terenach tradycyjnie kojarzonych z islamem. Jest to jedna z tych wielkich planetarnych religii, która przenika bardzo różne kontynenty, kultury, języki i dlatego ma rozmaite odcienie narodowe czy regionalne.
Islam w Stanach Zjednoczonych jest praktykowany przede wszystkim przez ludność afroamerykańską zamieszkującą getta, potworne slumsy wielkich metropolii. Ci czarnoskórzy muzułmanie nazywają siebie The Nation of the Islam – narodem islamskim. Tam więc jest to religia biednych, często bezrobotnych mieszkańców wielkich miast. Takie muzułmańskie dzielnice widziałem ostatnio w Detroit. Jest to widok zadziwiający. W dzielnicy jest ponad trzydzieści kościołów, ale wszystkie są zamknięte. Zniknęła stamtąd Polonia, podobnie jak inni biali mieszkańcy, natomiast ludności islamskiej przybywa. Kolejna grupa amerykańskich muzułmanów to emigranci z Indonezji, Malezji, Filipin i tak dalej.

Na terenie Europy islam jest bardziej zróżnicowany etnicznie i kulturowo. Mamy więc maghrebijski typ islamu (wywodzący się z Afryki Północnej), o silnych tradycjach walki antykolonialnej. Islam maghrebijski ma bardzo głęboki rys niepodległościowy, wyzwoleńczy i on właśnie odegrał postępową rolę. Ten typ islamu jest bardzo widoczny we Francji. Inny typ islamu występuje w Niemczech. Tam muzułmanie wywodzą się przede wszystkim z Turcji i Bośni.
Bardzo zróżnicowany islam można spotkać na obszarze Bliskiego Wschodu, przede wszystkim w Afryce Północnej i w całym rejonie Morza Śródziemnego. Występuje tam i bardzo skrajny, uciekający się do terroryzmu, islam Kadafiego, i dość „liberalny”, otwarty islam tunezyjski, wreszcie islam obejmujący Afrykę Sahelu i Sahary, Afrykę Wschodnią i Zachodnią, który jest naprawdę tolerancyjny i nie zna pojęcia terroryzmu ani fundamentalizmu. Ten ostatni typ islamu pokrywa się zresztą z obszarem występowania kultury bantu, która była bardzo pokojowa, oparta na zasadzie współpracy i współdziałania.
Największe narody islamu zamieszkują państwa azjatyckie – Pakistan, Indonezję, Malezję, cały rejon południowo-wschodni. Trudno pokrótce przedstawić niezwykłe bogactwo i różnorodność tamtego islamu. Jego cechą charakterystyczną jest bojowość i silny wpływ tendencji nacjonalistycznych. Religia Mahometa uzbraja tamte społeczności i daje im poczucie siły. [65]
„Człowiek Trzeciego Świata” – gdyby użyć tak uproszczonego terminu – jest dużo bardziej religijny niż człowiek Zachodu. On niekoniecznie musi mieć jednego Boga, na przykład w hinduizmie jest wielu bogów, ale może w ogóle nie mieć boga, może wierzyć w siły przyrody, duchy dżungli et cetera. Jest człowiekiem religijnym wewnętrznie. W rozmowie zawsze zapyta, czy wierzysz w boga. Dalej może go nie interesować, w jakiego boga wierzysz, ale jedyną odpowiedzią, jakiej można wtedy udzielić, jest „tak” – inaczej wywoła się zamieszanie, niezrozumienie, potępienie. [46]
Pamiętam, że kiedy opisywałem rewolucję irańską, spotkałem w Iranie panią Fitzgerald, świetną pisarkę amerykańską, specjalizującą się w literaturze faktu. Napisała cykl wspaniałych reportaży z Iranu, opublikowanych w „New Yorkerze” w dziale „Reporter at Large”, później dostała za te teksty, pisane na dzień przed rewolucją, nagrodę Pulitzera. Brakowało w nich tylko jednej rzeczy – ani słowem nie wspomniała o roli kleru i islamu. Tymczasem dla mnie jako Polaka od początku było oczywiste, że wszystko organizowane było przez system Kościołów; to przecież duchowni mobilizowali tłumy i cała informacja szła kanałami kościelnymi. Dla mnie było to zupełnie oczywiste, ale inni świadkowie wydarzeń nie mieli po prostu tej wrażliwości, tego doświadczenia. Po powrocie do kraju na podziemnych solidarnościowych spotkaniach miałem nawet wykład „Polska a Iran”. [52]

Muzułmanie traktują całą egzystencję człowieka na sposób głęboko religijny. Modlitwa pięć razy dziennie, pielgrzymka do Mekki, posty… Modlitwa jest czymś absolutnie naturalnym. Gdy przychodzi jej pora, wszyscy klękają i zaczynają się modlić, wszystko jedno gdzie. Zaszokowało mnie to, gdy mieszkałem w Iranie – ludzie załatwiają codzienne sprawy, życie toczy się swoim torem, a w pewnym momencie ktoś rozkłada dywanik, klęka, obok niego klęka drugi, trzeci, czwarty, piąty; zaczynają tworzyć się rzędy – niczym kolumny wojska. I robią to zupełnie przypadkowi ludzie. Zaczyna się modlitwa. Dzieje się to na przypadkowej ulicy, w gronie przypadkowych ludzi, którzy się nie znają. Widziałem taką modlitwę w Kairze na głównej alei – takiej jak nasza Marszałkowska. Wspólna modlitwa daje muzułmanom niezwykle silne poczucie tożsamości, wspólnoty, jedności. [46]
Wszystko jest w pewien sposób wspólnotowe. Bo przecież i dawanie jałmużny jest obowiązkiem wobec wspólnoty, i publiczne wyznanie wiary, i modlitwa, a nawet post. Również pielgrzymka do Mekki – hadż, odbywa się zawsze w grupach. Pielgrzymka jest, oczywiście, marzeniem każdego muzułmanina. W momencie kiedy ją odbywa, otrzymuje na całe życie tytuł hadżi. Będzie z tego bardzo dumny i zawsze będzie podkreślał, że jest hadżi Ibrahim – ten, który odbył pielgrzymkę. Stwarza to pewną hierarchię i odtąd taki hadżi Ibrahim znajduje się już wśród pomazanych, błogosławionych.
Islam jest niezwykle spójny, przenika wszelkie obszary życia. Trzeba bowiem pamiętać, że islam to nie tylko wiara, lecz – jak mówią muzułmanie – „wszystko”. Jest więc zwłaszcza prawem. Prawo islamskie – szariat – drobiazgowo ustala i określa zasady postępowania muzułmanina, zwłaszcza jego obowiązki wobec Boga, wobec sąsiada (Innego) i wobec samego siebie. [42]
Nie ma w islamie zasady: „Oddajcie cesarzowi, co cesarskie, a Bogu, co boskie”. Prawo stanowi ważną część islamu i mówi, jak rządzić społeczeństwem muzułmańskim. [46]
Islam, podobnie jak prawosławie, nie doświadczył ani reformacji, ani oświecenia. Jeśli w islamie pojawiał się jakiś prąd modernizacyjny, to jego orędownicy byli wyklinani, wyrzucani poza nawias ummy. Takie wyłączenie jest dla muzułmanina najcięższą karą. Bo jak głosi przysłowie: jeden muzułmanin to jeszcze nie muzułmanin… Wynika to przede wszystkim z doświadczeń życia w ekstremalnych warunkach pustynnych, gdzie jednostka nic nie znaczyła. Europejczyk nie potrafi tego zrozumieć. W zachodniej cywilizacji kładzie się nacisk na indywidualizm. To wolna jednostka staje się najbardziej twórcza, niezależna, może „być sobą”. W tradycji islamu jest odwrotnie – dla muzułmanina znaleźć się samemu to znaczy zginąć. Człowiek zdany na samego siebie nie może funkcjonować nie tylko w sensie religijnym, ale i biologicznym. Być w ummie to znaczy być w tym, co stwarza człowieka.
Dlatego właśnie jeśli nawet muzułmanin zostanie przeniesiony do Paryża, Londynu, zachowa nadal związki ze swoim meczetem. Jego pierwszym odruchem będzie złożenie datku na budowę meczetu. Tam będzie się potem spotykał z innymi wyznawcami i słuchał religijnych przywódców. Będzie, oczywiście, przestrzegał najważniejszej dla muzułmanina zasady salat – odmawianej pięć razy dziennie modlitwy. [42]

Jeśli mówić o prawach człowieka w odniesieniu do kultur nieeuropejskich, to należałoby przypisywać je raczej grupie niż jednostce. Odmienność zaczyna się już na poziomie rodziny, bo pojęcie rodziny jest w innych cywilizacjach znacznie szersze niż w tradycji europejskiej. W tamtych kulturach rodzina jest zawsze kilkudziesięcio-, a nawet kilkusetosobowa i przechodzi w nadrzędną strukturę klanu, a rodzina klanów z kolei tworzy plemię. Nigeryjczyk czy Afgańczyk wpisany jest w zupełnie inną sieć relacji i stosunków niż Polak czy Holender i przyznawanie tym pierwszym – jako jednostkom – praw człowieka to pozbawianie ich kontekstu bycia w zbiorowości, przeciwstawianie tej zbiorowości, a to jest dla nich zabójcze.
Krótko mówiąc, obdarzanie indywiduum niezależnymi prawami nie mieści się w tradycji tamtych kultur i my, Europejczycy, żądając respektowania praw człowieka, musimy najpierw objaśnić, o co nam chodzi. [65]
Dochodzimy w tym momencie do zasadniczego tematu kulturowej różnicy między islamem a Zachodem. Islam jest religią o siedem wieków młodszą od chrześcijaństwa. Europa wyrasta z tradycji chrześcijaństwa, które przechodzi stałą transformację (reformacja, oświecenie, ekumenizm…). Jest religią, która poszukuje swego miejsca w zmieniających się warunkach historycznych. Islam natomiast pozostaje bardzo stabilny. Wychodzi bowiem – co stanowi istotną różnicę – z tradycji rodziny, plemienia i koncepcji państwa, w którym nie ma podziału na sferę świecką i religijną.
Kultury te więc nie przystają do siebie. Na dodatek w różnych etapach swojej historycznej koegzystencji często toczyły ze sobą wojny. W ósmym wieku Karol Młot zatrzymał ofensywę islamu w głąb Europy. W siedemnastym wieku z odsieczą wiedeńską nadciągnął Jan III Sobieski. Islam jest zatem taką siłą – polityczną, a czasem militarną – która kontestowała (i często kontestuje) Europę czy cywilizację zachodnią. Europa, oczywiście, również odnosi się do islamu niechętnie i nierzadko bardzo wrogo. [42]

Trzeba pamiętać, że nasz stosunek do islamu kształtuje siła wielkich sieci telewizyjnych. Na ogół więc nie mamy własnego poglądu, własnej wiedzy – korzystamy z pośrednictwa tych kanałów informacji. Ponieważ sieci owe mają za zadanie kształtować nieufność w stosunku do świata muzułmańskiego, nasz punkt widzenia naznaczony jest stronniczością. Dyskutujemy więc zazwyczaj, dysponując jedynie zmanipulowaną porcją informacji, którą daje się nam do wierzenia. [42]
Zachód zastanawia się, czy islam zagraża światu. Ludzie islamu mówią, że to Zachód zagraża islamowi.
Sytuacja konfrontacji trwała od siódmego do dziewiątego wieku w rejonie Morza Śródziemnego. W drugiej połowie dwudziestego wieku odrodziła się w związku z walką o niepodległość krajów Trzeciego Świata i została wzmocniona finansowo zyskami czerpanymi z ropy naftowej, bez której Zachód nie może istnieć. Wokół islamu toczy się wielka gra polityczna, gra mediów próbujących utożsamić w podświadomości masowego odbiorcy islam z terroryzmem. To jest chwyt czysto polityczny. Ugrupowania terrorystyczne są znikomą częścią islamu. Są spektakularne, ale trzeba pamiętać, że główne ostrze tak zwanych fundamentalistów jest skierowane przeciwko rządom arabskim. To one są prawdziwie zagrożone. Ten konflikt jest przede wszystkim konfliktem wewnątrz islamu. Islam zasadniczo jest religią bardzo łagodną – religią pokory, modlitwy, jałmużny, fatalizmu. Dlatego nie można mówić o konfrontacj islamu ze światem zachodnim. [13]

Islam podzielony jest zasadniczo na dwa odłamy: szyitów i sunnitów. Druga warstwa podziałów to islam rzeki i islam pustyni. Islam rzeki, Nilu, to islam uczonych, kupców, otwarty. A pustyni – to islam wojowniczy. Kairczyk to zupełnie inny człowiek niż koczownik z gór.
My rzeczywiście szalenie upraszczamy, wulgaryzujemy, interpretując w sposób nieskomplikowany kulturę i cywilizację szalenie bogatą, złożoną i skonfliktowaną. Co kilkadziesiąt lat rodzi się w jednej ze szkół islamskich prąd „odnowy”, jakaś grupa dochodzi do przekonania, że trzeba koniecznie oczyścić ideologię z naleciałości, zanieczyszczeń, powrócić do źródeł koranicznych. [56]
Są tam ruchy ekstremalne, jak talibowie w Afganistanie czy niektóre odłamy szyizmu w Iraku i w Iranie, ale i islam bardzo oświecony – na przykład w Malezji, gdzie żyje wielu wybitnych intelektualistów i myślicieli. [42]
Żeby zrozumieć fenomen tego, co nazywamy „fanatyzmem islamskim”, trzeba wiedzieć, że w ciągu tysiąca czterystu lat historii islamu istniało wiele różnych szkół myślenia – mistycznych, sufickich i innych – które miały własne interpretacje Koranu. Ponieważ ruchy te chciały jakoś przetrwać i rozwijać się, ich cechą była zawsze sekretność. To ona była spoiwem grupy. Nikt poza kręgiem jej uczestników niczego o niej nie wiedział. Ta tajność do dziś pozostała typowa dla funkcjonujących w obrębie islamu grup skrajnych.
Jest to sekretność na śmierć i życie – zdradę tajemnicy karze się obcięciem głowy. Historia islamu niemalże nie zna przypadków zdrady, taka grupa jest po prostu nie do przeniknięcia. Gdy więc dziś ktoś mówi, że CIA nie rozpoznało zamachowców, a przecież mogło, to nie wie, o czym mówi. W taką grupę nikt nie jest w stanie wniknąć, łącznie z najtajniejszą policją islamską. Poza tym trudność zwalczania grup fundamentalistycznych czy terrorystycznych leży w tym, że są one wtopione w szersze struktury społeczności islamskiej i niesłychanie trudno je z tej społeczności jednoznacznie wyizolować. [46]
Historia takich grup ma kilkusetletnią tradycję. Zaczyna się w ósmym–dziewiątym wieku, a nabiera szczególnej siły w okresie krucjat, wraz z powstaniem tak zwanej sekty asasynów. To wtedy dochodzi do wielkiego konfliktu między europejską kulturą a grupami, które dziś byśmy nazwali terrorystycznymi. Ten konflikt ciągnie się więc dziewięćset lat i ilekroć Europa próbowała penetrować świat islamu, podbijać go – czy to w okresie krucjat, czy Napoleona, czy w czasie kryzysu sueskiego w 1956 roku – odpowiedzią było rodzenie się terrorystyczno-religijno-mistycznych ruchów islamskich. [46]
Warto zauważyć, że do aktów terroryzmu dochodzi wyłącznie w obrębie islamu arabskiego. Islam Czarnej Afryki nie zna terroryzmu. [65]
Istotnie, w szariacie istnieją też nakazy, które są stosowane tylko w wypadku zwycięstwa skrajnego odłamu w islamie i jego nieludzkiej, barbarzyńskiej interpretacji. Na przykład w Afganistanie wykonuje się publicznie karę okaleczenia za złodziejstwo – obcięcie prawej ręki i lewej stopy. To jest napiętnowanie człowieka na całe życie, nie mówiąc o okrutnym bólu i cierpieniu. Szariat w takiej formie stosuje się niezwykle rzadko – u afgańskich talibów, w latach osiemdziesiątych w Sudanie, również w Arabii Saudyjskiej. [46]
Stosowanie wymienionych kar jest – z punktu widzenia naszej kultury – zbrodnicze, nieludzkie, nie do zaakceptowania. W tej sprawie nigdy się z muzułmanami nie zgodzimy. Wyrośliśmy w innej kulturze, w innej wierze. Nie ma co idealizować islamu, bo on ma cechy dla nas nie do przyjęcia. [46]
Nie każdy muzułmanin uważa, że trzeba zabić kobietę, która dopuściła się zdrady. Podobnie jak nie każdy hindus będzie kamienował za złamanie prawa kastowego. Trzeba pamiętać o proporcjach. W wypadku hinduizmu mamy do czynienia z miliardem wyznawców! W wypadku islamu – z miliardem trzystu milionami!
Oczywiście, każdy z takich wypadków jest godny potępienia, ale musimy rozumieć specyfikę tamtych cywilizacji i brać poprawkę na to, że mówimy naprawdę o miliardach ludzi.
I islam, i hinduizm to religie i cywilizacje Księgi. Wewnątrz świata muzułmańskiego od tysiąca czterystu lat toczy się spór o interpretację Koranu, który jest dziełem poetyckim. Wszystko zatem zależy od odpowiedniej wykładni. Jak wiadomo, w islamie nie ma rozróżnienia: prawo Boże – prawo świeckie, a w konsekwencji – państwo Boże – państwo świeckie. Istnieje zatem jedna wspólnota – umma, i jedno prawo – szariat. Interpretatorzy, którzy są zwolennikami skrajnych odłamów islamu, usprawiedliwiają swe działania przestępcze, odpowiednio tłumacząc znaczenie sur. To samo zresztą dotyczy hinduizmu. Można tak zinterpretować poszczególne mity czy podania z Wed, aby uzasadnić konieczność obcięcia komuś głowy, ale to nie znaczy, że w samej religii jest coś zbrodniczego. [65]
Wedle muzułmanów, Koran został dany bezpośrednio od Boga. Jest to zatem religia objawienia słowa, a nie objawienia Boga-człowieka, i dlatego ten, kto kwestionuje Księgę, kwestionuje istnienie Boga. Ta odmienność tłumaczy, choć nie usprawiedliwia, reakcję muzułmanów na Szatańskie wersety Salmana Rushdiego, który, zdaniem ortodoksów, kpił sobie w tej powieści z Koranu. [42]

Natomiast zupełnie inną sprawą jest tolerancyjność islamu wobec innych wyznań. Na terenach, na których rozprzestrzeniał się islam, obowiązywała zasada, że każdy mógł wierzyć w jakiego boga chciał, byle tylko płacił za to podatek. Gdy muzułmanie podbijali jakieś terytorium, pytali autochtonów, czy przechodzą na islam. Jeśli nie, musieli płacić podatek i dalej mogli wierzyć w jakiego boga chcieli. [46]
Co ciekawe, islam, w przeciwieństwie do innych religii, skutecznie opiera się procesom sekularyzacyjnym. Właśnie to niepokoi zachodnich politologów i socjologów. Samuel Huntington krytykuje swoich rodaków, którzy mylili „westernizację” z modernizacją. Amerykanie myśleli, że jeżeli da się innym coca-colę, telewizor i samochód, to obdarowani staną się podobni do Amerykanów. Tak się jednak nie dzieje – mieszkańcy krajów islamskich przyjmują zachodnią technologię, ale nie przyswajają sobie zachodnich wartości. Potoczna obserwacja potwierdza tę tezę. [42]
Pamiętam, jak kiedyś w Zjednoczonych Emiratach Arabskich zobaczyłem młodą dziewczynę. Widok niesamowity – była Arabką, miała może szesnaście–siedemnaście lat, zgrabna, w obcisłych dżinsach, bluzeczce i… z czarczafem na głowie! Muzułmańska kobieta musi nosić chustę, bo Koran mówi, że włosy stanowią źródło podniety, więc kobieta nie może ich pokazywać. Obyczajów religijnych, które współistnieją z nowoczesnością, jest znacznie więcej. [46]
Ludzie będą jedli big maca, ale nie przekona ich to do Wielkiej Karty Praw Człowieka. Jednym słowem, technika i konsumpcja niekoniecznie muszą być nośnikami wartości kulturowych czy duchowych. Jest rzeczą charakterystyczną, że ruchy najbardziej skrajne, fundamentalistyczne, chętnie korzystają ze zdobyczy technicznych cywilizacji zachodniej właśnie po to, aby ją zwalczać. Myślę, że na Zachodzie nie doceniamy przywiązania do tradycyjnych wartości duchowych. Może dlatego, że Europejczycy, zwłaszcza zachodni, w przeciwieństwie do mieszkańców innych kontynentów, przeżywają kryzys religijności czy duchowości. Człowiek tymczasem jest istotą duchową i nie godzi się z tym, co w jego poczuciu zagraża najgłębszym wartościom, z którymi się utożsamia.
Muzułmanie czy hindusi często podświadomie traktują globalizację jako coś, co może naruszyć ich tożsamość. To prawda, że usztywniają się i mocniej manifestują przywiązanie do duchowej strony swojej kultury. [65]
Nagłe zwiększenie importu nowych technologii do Iranu było postrzegane przez Irańczyków jako upokarzające dla narodu o tak długich tradycjach. Czuli się zawstydzeni, że nie potrafią tej technologii pojąć. Upokorzenie powodowało bardzo silne reakcje – pewnego razu wściekli Irańczycy zdewastowali cukrownie pobudowane przez europejskich ekspertów. Skoro technologia była im obca, mieli przekonanie, że wprowadzono ją, by zdominować ich naród.
Zmiana nastąpiła zbyt szybko – Irańczykom trudno było ją zaakceptować w tak krótkim czasie. Odrzucili ją, bo czuli, że zagraża fundamentom ich społeczeństwa. Wielu Irańczyków – zwolenników Chomeiniego – uznało, że wielkie plany ekonomiczne nie są im przydatne, bo nie zaprowadzą ich do raju. W rezultacie nastąpił radykalny wzrost znaczenia starych wartości. Ludzie bronili się, kryjąc się za starymi wartościami, bo tradycja i religia były jedynym dostępnym im schronieniem. [31]

Muzułmanie przywiązują wielką wagę do nauki, oświaty. Islam przypomina pod tym względem judaizm. Kiedy jakiś czas temu odwiedzałem rejon Sahelu, południa Sahary, to w najbardziej zapadłych wioskach, gdzie życie zamiera wraz z zachodem słońca, a budzi się następnego dnia o brzasku, gdzie nie ma systemu oświaty, dróg… nie ma nic, istnieje tylko jedna instytucja – szkółka koraniczna. Dzieci zbierają się przy ognisku, gdzie wieczorem jest jeszcze trochę światła, i ich nauczyciel (ulema) czyta im Koran, na którym uczą się czytać i pisać.
Jest to ich jedyne doświadczenie obcowania z książką, jedyna forma oświaty, jaka istnieje na tych niezwykle rozległych terenach świata. Ponieważ do szkółki koranicznej może chodzić każde dziecko, starsze przyprowadzają swoje dwu–trzyletnie rodzeństwo, którym muszą się opiekować. Dla tej gromady dzieci Koran jest jedynym uniwersytetem. Nawet więc w tak ekstremalnych warunkach, gdzie panuje straszliwa bieda – w tamtych wsiach naprawdę nie ma co jeść – trwa nauka Koranu, który jest dla nich całą wiedzą. [42]

Islam jest religią bardzo prostą. By być muzułmaninem, trzeba wyznać, że się nim jest, i praktykować pięć filarów wiary, do czego nie potrzeba intelektualnego przygotowania. Dla ludzi prostych, szczególnie w Trzecim Świecie (ale i w wielkich miastach Ameryki Północnej i Europy), bardzo ważne jest poczucie identyfikacji z islamem, bo zaczynają się czuć członkami jakiejś wspólnoty, rodziny. Dobrze wiemy, jak zasadniczą rolę we współczesnym wielokulturowym i chaotycznym świecie odgrywa poczucie tożsamości. A islam daje to tym ludziom – muezin budzi ich rano, mają swój meczet (to nie tylko miejsce modlitwy, ale i spotkań z bliskimi), swoje ummy – wspólnoty, i kiedy znajdą się w tarapatach, mają się do kogo zwrócić o pomoc. [42]
Islam znajduje się obecnie w stanie ogromnej ekspansji, co właściwie wypływa z samej istoty tej religii. Jej dynamizm od samego początku był duży. Obecnie jest to około miliarda ludzi, ale liczba ta gwałtownie wzrasta. Islam zaczął się rozprzestrzeniać najpierw w kierunku Morza Śródziemnego aż do Półwyspu Iberyjskiego, potem rozwijał się w przeciwną stronę – w głąb Azji. Te dwa kierunki stanowią jakby dwa skrzydła tej religii, która zrodziła się na Półwyspie Arabskim. Pod tym względem nic się nie zmieniło.
W naszym stuleciu jednak pojawiły się nowe tendencje. Ostatnio gwałtownie powiększa się liczba muzułmanów w Stanach Zjednoczonych, a także w Kanadzie. Jednocześnie poprzez napływ imigrantów islam szybko rozprzestrzenia się i na naszym kontynencie. Przypomnijmy, że od średniowiecza, od czasów rekonkwisty, Europa nie gościła tak wielu muzułmanów. Dzisiaj są to emigranci. Bardzo duża grupa Turków zamieszkuje Niemcy, migracja z Afryki Północnej kieruje się przede wszystkim do Francji i do Hiszpanii, do Anglii trafiają emigranci z całego Commonwealthu, trzeba też wspomnieć o Skandynawii, która przyjęła sporą rzeszę uchodźców.
Ale islam rozprzestrzenia się nie tylko poprzez migrację. Na jego rozwój wpływa także ogromna dynamika demograficzna ludności muzułmańskiej. O ile w niektórych krajach europejskich odnotowuje się niż demograficzny, o tyle w krajach islamskich można mówić o permanentnym wyżu. Warto więc uwzględniać ten czynnik – procent ludności muzułmańskiej w Europie wzrasta szybciej, niżby wskazywały na to dane o liczbie imigrantów.
Trzeci kierunek rozprzestrzeniania się islamu to obecnie Azja Środkowa. Ten nurt jest zapewne najważniejszy. Po upadku ZSRR następuje bowiem bardzo silna ekspansja islamu, który trwał na tamtych terenach, ale teraz, po okresie komunistycznej ateizacji, odzyskał należne sobie prawa i środki działania. Czwarty kierunek wpływu to Daleki Wschód, Azja Południowo-Wschodnia (Indonezja, Malezja, Filipiny i tak dalej). W tamtym regionie wzrost liczby wyznawców islamu jest pochodną wysokiego wskaźnika przyrostu naturalnego. Istnieje wreszcie i piąty kierunek rozwoju – Afryka Środkowa i Południowa, przenikanie islamu z północy w głąb Afryki. [42]

Czy tego chcemy, czy nie, musimy się pogodzić z faktem, że żyjemy w świecie wielokulturowym, który będzie się stawał jeszcze bardziej różnorodny. Dzisiaj nieda się już pozostawać w kulturowej izolacji. Naszym zadaniem jest więc znalezienie sobie w tym świecie miejsca, a pierwszą zasadą owego poszukiwania jest zasada tolerancji, uznania, że – jak mówił Bronisław Malinowski – nie ma kultur wyższych i niższych. Zasadzie tolerancji musi towarzyszyć poznawcza ciekawość – musimy zdobyć elementarną wiedzę o kulturze islamu – i życzliwość. Taka postawa nie jest jedynie odruchem dobrego serca, ale od niej zależy sam byt naszej cywilizacji, w tym i naszego kraju. [42]

 
Wesprzyj nas